A.J Finn „Kobieta w oknie” , Wydawnictwo W.A.B. 2018
Przekład: Jacek Żuławnik
Choć od wydania debiutanckiego thrillera A.J. Finna „Kobieta
w oknie” minęły już trzy lata, dopiero ostatnio sięgnąłem po tę pozycję ze
względu na ponowne pojawienie się książki w centrum uwagi po premierze
ekranizacji bestsellera na platformie Netflix (filmu z Amy Adams, Julianną
Moore i Gary’m Oldmanem nie widziałem, ale nie zbiera zbyt pochlebnych
recenzji).
Główną bohaterką książki jest psycholog dziecięca, Anna Fox,
która po traumie niedawnego wypadku samochodowego cierpi na agorafobię –
paniczny lęk przed pojawianiem się w otwartych przestrzeniach. Dlatego cały
czas spędza w swoim nowojorskim apartamencie, pochłaniając ogromne ilości leków
psychotropowych, często popijając je alkoholem. Sporadycznie kontaktuje się z
mężem i córką, swoim psychiatrą i rehabilitantką.
Ma jeszcze dwie pasje: pierwszą z nich jest oglądanie
czarnobiałych thrillerów z lat 40-tych i 50-tych. Zna całe dialogi na pamięć i
może je oglądać w nieskończoność. Drugą fascynacją jest… podglądanie sąsiadów z
ulicy, a nawet uwiecznianie ich na fotografiach. To z pozoru niewinne zajęcie
nie podoba się wszystkim sąsiadom. Zwłaszcza rodzinie Russellów – Alistairowi,
Jane i ich synowi Ethanowi, kiedy to Anna zaczyna twierdzić, że przez okno
widziała morderstwo, którego dokonano w ich mieszkaniu. „Wiem, co widziałam…”,
twierdzi Anna. Ale jak można wierzyć lekomance i alkoholiczce z zaburzeniami
psychicznymi???
„Kobieta w oknie” nie
jest powieścią rewelacyjną w swoim gatunku, ale pisarz sprawnie prowadzi fabułę
i nie wszystkie wydarzenia, przynajmniej dla mnie, okazały się oczywiste i
przewidywalne. Książkę chce się czytać i czytelnik pragnie wiedzieć, jak
ostatecznie potoczą się losy Anny i jej sąsiadów. Zdumiewa encyklopedyczna
wręcz znajomość kina noir, ale też duża wiedza na temat psychologii i
psychiatrii.
Anna jest ciekawą postacią, która budzi skrajne emocje:
chwilami irytuje i drażni, na innych stronach thrillera budzi sympatię i współczucie.
Ciekawie nakreślone są także sylwetki sąsiadów, prowadzących śledztwo
policjantów, czy nawet internetowych przyjaciół Doktor Anny Fox.
Podsumowując, bardzo udany debiut i książka godna polecenia.
Teraz pora na zapoznanie się z ekranizacją i wnioski: czy lektura, czy jej
adaptacja są bardziej wiarygodne i udane.
Moja ocena: 7,5/10
Co za zbieg okoliczności. Dwa dni temu obejrzałam ten film na Netflixie, a wcześniej przeczytałam książkę. W pełni zgadzam się z autorem bloga, że film jest wart obejrzenia, choćby z powodu tak wielu charakterystycznych postaci, z których żadna nie postępuje, ani nie zachowuje się zgodnie z ogólnie przyjętymi normami. Film zaskakuje zwrotami akcji i ciekawych rozwiązań.
OdpowiedzUsuńPonadto Amy Adams jest moją ulubioną aktorką. Najbardziej chyba uwydatniła swoją kobiecość w filmie „Oświadczyny po irlandzku”. Szczerze polecam obejrzeć te filmy.