niedziela, 6 czerwca 2021

 

A.J Finn „Kobieta w oknie” , Wydawnictwo W.A.B. 2018

Przekład: Jacek Żuławnik



Choć od wydania debiutanckiego thrillera A.J. Finna „Kobieta w oknie” minęły już trzy lata, dopiero ostatnio sięgnąłem po tę pozycję ze względu na ponowne pojawienie się książki w centrum uwagi po premierze ekranizacji bestsellera na platformie Netflix (filmu z Amy Adams, Julianną Moore i Gary’m Oldmanem nie widziałem, ale nie zbiera zbyt pochlebnych recenzji).

Główną bohaterką książki jest psycholog dziecięca, Anna Fox, która po traumie niedawnego wypadku samochodowego cierpi na agorafobię – paniczny lęk przed pojawianiem się w otwartych przestrzeniach. Dlatego cały czas spędza w swoim nowojorskim apartamencie, pochłaniając ogromne ilości leków psychotropowych, często popijając je alkoholem. Sporadycznie kontaktuje się z mężem i córką, swoim psychiatrą i rehabilitantką.

Ma jeszcze dwie pasje: pierwszą z nich jest oglądanie czarnobiałych thrillerów z lat 40-tych i 50-tych. Zna całe dialogi na pamięć i może je oglądać w nieskończoność. Drugą fascynacją jest… podglądanie sąsiadów z ulicy, a nawet uwiecznianie ich na fotografiach. To z pozoru niewinne zajęcie nie podoba się wszystkim sąsiadom. Zwłaszcza rodzinie Russellów – Alistairowi, Jane i ich synowi Ethanowi, kiedy to Anna zaczyna twierdzić, że przez okno widziała morderstwo, którego dokonano w ich mieszkaniu. „Wiem, co widziałam…”, twierdzi Anna. Ale jak można wierzyć lekomance i alkoholiczce z zaburzeniami psychicznymi???

„Kobieta w oknie”  nie jest powieścią rewelacyjną w swoim gatunku, ale pisarz sprawnie prowadzi fabułę i nie wszystkie wydarzenia, przynajmniej dla mnie, okazały się oczywiste i przewidywalne. Książkę chce się czytać i czytelnik pragnie wiedzieć, jak ostatecznie potoczą się losy Anny i jej sąsiadów. Zdumiewa encyklopedyczna wręcz znajomość kina noir, ale też duża wiedza na temat psychologii i psychiatrii.

Anna jest ciekawą postacią, która budzi skrajne emocje: chwilami irytuje i drażni, na innych stronach thrillera budzi sympatię i współczucie. Ciekawie nakreślone są także sylwetki sąsiadów, prowadzących śledztwo policjantów, czy nawet internetowych przyjaciół Doktor Anny Fox.

Podsumowując, bardzo udany debiut i książka godna polecenia. Teraz pora na zapoznanie się z ekranizacją i wnioski: czy lektura, czy jej adaptacja są bardziej wiarygodne i udane.

Moja ocena: 7,5/10

1 komentarz:

  1. Co za zbieg okoliczności. Dwa dni temu obejrzałam ten film na Netflixie, a wcześniej przeczytałam książkę. W pełni zgadzam się z autorem bloga, że film jest wart obejrzenia, choćby z powodu tak wielu charakterystycznych postaci, z których żadna nie postępuje, ani nie zachowuje się zgodnie z ogólnie przyjętymi normami. Film zaskakuje zwrotami akcji i ciekawych rozwiązań.
    Ponadto Amy Adams jest moją ulubioną aktorką. Najbardziej chyba uwydatniła swoją kobiecość w filmie „Oświadczyny po irlandzku”. Szczerze polecam obejrzeć te filmy.

    OdpowiedzUsuń