„Małe szczęścia” (Le bonheur des uns…), Belgia/Francja 2020

Polska premiera: 18 września 2020
W kinach pojawia się właśnie francuski film „Małe
szczęścia”, sklasyfikowany jako komedia, ale komedia gorzka, mówiąca wiele
prawd o życiu. Urocza Lea (nominowana do
Oscara za „Artystę” Berenice Bejo), wiedzie szczęśliwe życie u boku męża
(Vincent Cassel) i realizuje się nieomal w pełni jako sprzedawczyni w eleganckim
butiku w galerii handlowej. Wszystkie chwile wolne od pracy Lea poświęca na
obserwację klientów galerii, robi to nawet podczas przerwy na lunch, uwielbia
interpretować relacje między nieznanymi jej ludźmi, potrafi wiele odczytać z
zachowań ludzkich. I nie tylko to odczytać, ale także literacko opisać. Lea,
zachęcona pozytywnym komentarzem znanego pisarza pod jednym z jej wpisów w
mediach społecznościowych, postanawia realizować się jako pisarka.
Początkowo nikt do końca nie wierzy w jej zdolności i
potencjalny sukces: ani mąż, który koncentruje się na własnej karierze
zawodowej, bo marzy o awansie, ani najbliżsi przyjaciele – Karine (Florence
Foresti) i Francis (Francois Damiens). Traktują
pisanie Lei bardziej jako fanaberię lub fantasmagorię. Lea kończy debiutancką
powieść, wydaje ją z powodzeniem i zmienia swoje życie. Nadchodzą kolejne
powieści, medialna popularność, duże pieniądze…
I wówczas okazuje się, że z sukcesem nie jest tak prosto żyć.
Mąż nie wytrzymuje presji powodzenia i popularności żony, przyjaciele z
zazdrości odsuwają się od Lei i popadają we frustrację, kiedy okazuje się, że
realizacja własnych marzeń jest dużo trudniejsza, niż mogło się wydawać. Lea
staje się znana pisarką, ale płaci za to wysoką cenę. Traci najbliższych.
Film pokazuje przykrą prawdę o naturze człowieka. Trudno nam
się cieszyć z sukcesów najbliższych. To my chcemy być w centrum uwagi, to my
chcemy zdobywać szczyty i realizować marzenia. Jeśli udaje się to innym, choćby
bliskim nam ludziom, trudno nam to zaakceptować, a jeśli w grę wchodzą wielkie
pieniądze – emocje potrafią wziąć górę, a to może zniszczyć nawet najlepsze
relacje.
Film jest gorzką komedią. Wprawdzie próby dorównania
osiągnięciom Lei, podejmowane przez Karine i Francoisa, są chwilami żałośnie
zabawne, ale cała prawda, o człowieku, którą eksponuje w filmie reżyser Daniel
Cohen nie śmieszy, a zasmuca.
Mimo wszystko, warto jest film obejrzeć. Dobre aktorstwo,
ciekawa tematyka i mądre przesłanie czynią „Małe szczęścia” filmem wartościowym.
Moja ocena: 7/10
Lubię takie przesłania, gdy nikt tak do końca nie wierzy, a i ty sam też może nie, ale brniesz, bo to czujesz, bo cię to zapala i wreszcie "ODPALA"
OdpowiedzUsuń