sobota, 12 września 2020

 

„Małe szczęścia” (Le bonheur des uns…), Belgia/Francja 2020

Polska premiera: 18 września 2020

W kinach pojawia się właśnie francuski film „Małe szczęścia”, sklasyfikowany jako komedia, ale komedia gorzka, mówiąca wiele prawd o życiu.  Urocza Lea (nominowana do Oscara za „Artystę” Berenice Bejo), wiedzie szczęśliwe życie u boku męża (Vincent Cassel) i realizuje się nieomal w pełni jako sprzedawczyni w eleganckim butiku w galerii handlowej. Wszystkie chwile wolne od pracy Lea poświęca na obserwację klientów galerii, robi to nawet podczas przerwy na lunch, uwielbia interpretować relacje między nieznanymi jej ludźmi, potrafi wiele odczytać z zachowań ludzkich. I nie tylko to odczytać, ale także literacko opisać. Lea, zachęcona pozytywnym komentarzem znanego pisarza pod jednym z jej wpisów w mediach społecznościowych, postanawia realizować się jako pisarka.

Początkowo nikt do końca nie wierzy w jej zdolności i potencjalny sukces: ani mąż, który koncentruje się na własnej karierze zawodowej, bo marzy o awansie, ani najbliżsi przyjaciele – Karine (Florence Foresti) i Francis (Francois Damiens).  Traktują pisanie Lei bardziej jako fanaberię lub fantasmagorię. Lea kończy debiutancką powieść, wydaje ją z powodzeniem i zmienia swoje życie. Nadchodzą kolejne powieści, medialna popularność, duże pieniądze…

I wówczas okazuje się, że z sukcesem nie jest tak prosto żyć. Mąż nie wytrzymuje presji powodzenia i popularności żony, przyjaciele z zazdrości odsuwają się od Lei i popadają we frustrację, kiedy okazuje się, że realizacja własnych marzeń jest dużo trudniejsza, niż mogło się wydawać. Lea staje się znana pisarką, ale płaci za to wysoką cenę. Traci najbliższych.

Film pokazuje przykrą prawdę o naturze człowieka. Trudno nam się cieszyć z sukcesów najbliższych. To my chcemy być w centrum uwagi, to my chcemy zdobywać szczyty i realizować marzenia. Jeśli udaje się to innym, choćby bliskim nam ludziom, trudno nam to zaakceptować, a jeśli w grę wchodzą wielkie pieniądze – emocje potrafią wziąć górę, a to może zniszczyć nawet najlepsze relacje.

Film jest gorzką komedią. Wprawdzie próby dorównania osiągnięciom Lei, podejmowane przez Karine i Francoisa, są chwilami żałośnie zabawne, ale cała prawda, o człowieku, którą eksponuje w filmie reżyser Daniel Cohen nie śmieszy, a zasmuca.

Mimo wszystko, warto jest film obejrzeć. Dobre aktorstwo, ciekawa tematyka i mądre przesłanie czynią „Małe szczęścia” filmem wartościowym.

Moja ocena: 7/10

1 komentarz:

  1. Lubię takie przesłania, gdy nikt tak do końca nie wierzy, a i ty sam też może nie, ale brniesz, bo to czujesz, bo cię to zapala i wreszcie "ODPALA"

    OdpowiedzUsuń