„Dyrdy-Marki, czyli ja już nic nie muszę” Marek Niedźwiecki, Wielka Litera 2020
W środę, 2 września, ukazała się najnowsza książka mojego Guru,
jednego z najważniejszych polskich dziennikarzy muzycznych, twórcy i
wieloletniego prowadzącego Listy Przebojów Programu Trzeciego, Pana Marka
Niedźwieckiego „Dyrdy-Marki, czyli ja już nic nie muszę”. To trzecia – obok „Nie
wierzę w życie pozaradiowe” oraz „Radiocie” – pozycja z gawędami i
wspomnieniami Pana Marka, choć należy jeszcze pamiętać o dwóch wspaniałych
tomach "Lista Przebojów Programu Trzeciego 1982 - 1994" oraz "Lista Przebojów Trójki 1994 - 2006" i „Australijczyku’ – wspomnieniach z
licznych podróży do Australii.
Wobec książek Marka Niedźwieckiego
jestem zawsze bezkrytyczny, bo uwielbiam Go jako radiowca, dziennikarza i
człowieka. Umiejętność opisywania pewnych muzycznych i niemuzycznych zdarzeń
jest w jego książkach niesamowita. Nie inaczej jest w „Dyrdy-Markach”.
Autor podzielił książkę na krótkie
rozdziały, poświęcone różnym kwestiom ze świata muzyki i nie tylko. Pierwszy
rozdział „Ja już nic nie muszę”, który jest także podtytułem całej pozycji,
nawiązuje do incydentu z piosenką Kazika
„Twój ból jest lepszy niż mój”, której dotarcie na szczyt Listy zostało
odczytane przez władze radia jako prowokację i dowód na jawne manipulowanie wynikami
Listy. Było to notowanie 1998. Na dwa tygodnie przed jubileuszem 2000. notowania
Lista przestała istnieć a Pan Marek odszedł z pracy w Programie Trzecim.
Wszyscy słuchacze bardzo się o Niego martwili, ale rozdział pokazuje, że Pan
Marek radzi sobie z zaistniałą sytuacją. Życie zmusiło Go, by uwierzyć jednak w
życie pozaradiowe, a „Dyrdy-Marki” wydają się swoistą terapią dla autora.
Niedźwiecki dużo pisze o swoich
fascynacjach – muzyce, podróżach, kuchni (Pan Marek zawarł nawet w książce przepisy
kulinarne), ekologicznym podejściu do życia i sympatii do ludzi. Pisze o swoich
ulubionych płytach polskich i zagranicznych, o wywiadach z największymi
artystami światowego show-businessu, takimi jak Madonna, czy Lionel Richie, ale
tez o spotkaniach i przyjaźni z bardziej niszowymi artystami, jak Stacey Kent,
czy Dana Gillespie. Pięknie pisze o swoich podróżach, miłości do Australii i Gór
Izerskich, przyjaciołach, których ma na całym świecie i fascynujących
wspomnieniach z przeszłości – dzieciństwa, czasów studenckich, pierwszych
krokach przy tworzeniu Listy Przebojów Trójki.
Mój ulubiony fragment dotyczy,
oczywiście, spotkania Pana Marka z Madonną w hotelu Ritz w Paryżu. Dziennikarz
spotkał się z artystka z okazji promocji albumu „Bedtime Stories” i po rozmowie
podarował Jej pamiątkę z Polski – wódkę Chopin. Madonna – wtedy już ogromna
gwiazda ze sprzedanymi milionami płyt - okazała się normalną, otwartą,
kontaktową rozmówczynią. Madonna podczas rozmowy rezygnuje z ekstrawagancji i krzykliwości
na rzecz merytorycznej rozmowy o nowej płycie.
Poza uwielbieniem list przebojów i
miłością do muzyki, łączy mnie z Panem Markiem jeszcze jedna rzecz – zbieractwo,
nie tylko płyt. Moja Żona bardzo często krytykuje mnie, że nabywam płyty CD, a
potem ich często nawet nie odpakowuję. Mnie samego nieco to martwiło, podobnie
jak samego Pana Marka, do momentu kiedy przeczytałem fragment Jego rozmowy z
Panem Wojciechem Mannem:
„Mam płyty, których nigdy nie
rozpieczętowałem. (…) Nie ja jeden tak mam. Pytam kiedyś Wojtka Manna,
pokazując na spory stosik:
Natychmiast przeczytałem Żonie
cytowany fragment. Chyba nie była do końca zadowolona…
„Dyrdy-Marki” to doskonały
dowcipny, chwilami przywołujący wzruszające wspomnienia tekst, który – moim zdaniem
– może zainteresować nie tylko fanów Marka Niedźwieckiego i muzyki. To także
książka o tym, jak życie wyglądało kiedyś, jacy byli dawniej ludzie, a jak
wszystko się teraz zmieniło. To ślicznie wydany zestaw intrygujących opowieści,
napisanych przez chłopaka z małego miasteczka, który dotarł w swoim zawodowym życiu
na wyżyny, zmienił gust muzyczny całych pokoleń Polaków, zachowując przy tym
skromność, ogromną kulturę osobistą, wrażliwość i szacunek dla drugiego
człowieka.
Moja ocena: 10/10
Podzielam zdanie Pana Marcina. Czytałam wszystkie wydane książki Autora i z takim samym zainteresowaniem oddawałam się lekturze "DyrdyMarków". Tęsknię bardzo do auduycji Pana Marka, w eterze, a ta książka pozwala na chwilę zapomnieć o tym przykrym, majowym wydarzeniu i choć na chwilkę wrócić do tamtych radosnych i niezapomnianych chwil. W nadziei na spotkanie znowu przy odbiorniku...
OdpowiedzUsuń