„PRZEPIĘKNE”, Polska 2025
Premiera kinowa: 7 marca 2025
Wszyscy, którzy myśleli, że Popkulturalny Maniak odszedł do wieczności, mogą poczuć spokój. Powracam.
A pierwsza recenzja, którą zamieszczam po przerwie, to opis
dość udanej polskiej produkcji „Przepiękne” w reżyserii Katarzyny Priwiezencew,
córki wybitnego aktora Eugeniusza Priezencewa.
„Przepiękne” to mozaikowa historia sześciu kobiet, które są
na swój sposób wyjątkowe i których historie nieoczekiwanie się przecinają. Jest
wśród nich młoda mama, Magda (świetna, jak zawsze, Marta Nieradkiewicz), która
walczy ze zmęczeniem, chęcią powrotu do pracy po urlopie macierzyńskim i
próbuje odzyskać atencję męża (Mikołaj Roznerski). Kolejna postać to
przyjaciółka Magdy, Baśka (naprawdę zabawna Marta Ścisłowicz), pełna
temperamentu nauczycielka, która boi się zaangażować w związek, choć Kuba,
nauczyciel wuefista z jej szkoły (coraz śmielej poczynający sobie na dużym
ekranie Konrad Eleryk, o którym z pewnością jeszcze dużo usłyszymy) ma związane
z nią zdecydowane plany. Poznajemy też Krystynę (Hanna Śleszyńska), która mimo
upływu czasu pragnie nadal cieszyć się uczuciami i emocjami i dlatego podejmuje
naukę tańca towarzyskiego, do których namawia także męża (Olaf Lubaszenko).
Jest wreszcie Julka (piękna Kamila Urzędowska) – modelka, której kariera powoli
się kończy, ale dziewczyna nie chce się poddać oraz jej menedżerka Agata (Katarzyna
Herman), która wie więcej o swojej podopiecznej niż o dorastającej córce,
Klaudii (bardzo udana, powściągliwa rola Wiktorii Bylinki), która boryka się z
problemem ciałopozytywności.
I choć w filmie nie ma niczego odkrywczego, bo takich
historii było już w kinie bardzo wiele, jest w „Przepięknych” coś czułego, wyjątkowego,
ciepłego, co sprawia, że nie jest to kolejny głupkowaty feel-good movie.
Ogromna w tym zasługa aktorstwa, bo grające w filmie kobiety tworzą pełne,
ciekawe, przyciągające uwagę postaci – Nieradkiewicz, Śleszyńska, Ścisłowicz
pokazują klasę. Wielość historii przedstawionych w obrazie z jednej strony może
przeszkadzać – przechodzenie od jednej do kolejnej opowieści może nużyć – to tematyka
przedstawionych problemów jest na tyle uniwersalna, że każdy widz znajdzie w
filmie coś dla siebie. Być może nie każda historia jest równie przekonująca, nie
każda aktorka przedstawia równie absorbującą opowieść, ale całość można ocenić
pozytywnie, bo jest tu coś dla licealistki, dla młodej mamy, dla zagubionej, pełnej
obaw, choć silnej kobiety i dla żony w dojrzałym związku, która chciałaby raz
jeszcze poczuć się kochana i adorowana.
Film pewnie już znika powoli z kin i wkrótce pojawi się na którejś
z platform streamingowych i warto do niego powrócić. Polecam.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz