środa, 30 kwietnia 2025

 

„AMATOR” (The Amateur), USA 2025


Premiera kinowa: 11 kwietnia 2025

Po recenzji filmu „Przepiękne”, typowej produkcji dla kobiet, pora na coś mocniejszego – najnowszy film akcji, który trafił do polskich kin: „Amator” z Rami Malikiem.

Charlie Heller (Malik) to zdolny, pracujący dla CIA kryptolog, który wiedzie bardzo udane życie u boku kochanej i kochającej żony Sarah (Rachel Brosnahan). Kiedy podczas podróży służbowej, Sarah ginie w Londynie, Charlie poprzysięga zemstę. Wykorzystuje swoją wiedzę, umiejętności, dostęp do poufnych wiadomości i po krótkim szkoleniu przeprowadzonym przez pułkownika Hendersona (Laurence Fishburne), podejmuje morderczy wyścig za zabójcami żony.

I wszystko wydawałoby się OK, ale czegoś w filmie brakuje. Pierwsza część jest zdecydowanie zbyt wolna i przez to – zbyt nudna. Tempo przyspiesza w drugiej, znacznie lepszej części, kiedy Heller podróżuje po różnych częściach świat, uciekając przed swoimi wrogami i poszukując zabójców żony. Znajduje sprzymierzeńca w postaci Inquiline (dobra rola znanej z „Belfastu” Caitriony Balfe), wdowy po oficerze KGB. Czy bohaterowi uda się rozwikłać wszystkie zagadki i dotrzeć do złoczyńców?

Centralną postacią filmu jest oczywiście Charlie Heller, czyli Rami Malik. Pokochałem tego aktora po brawurowej i rewelacyjnej roli w „Bohemian Rhapsody”, choć znalazło się wielu, krytykujących tę kreację. Sądzę, że był naprawdę dobry w swoim sztandarowym serialu „Mr Robot”, natomiast w „Amatorze” zupełnie mnie nie przekonał. Rozwiązania scenariuszowe były naturalnie ciekawe, ale gra Malika dość sztywna, niezmienna przez cały film, po prostu rozczarowująca. Lepiej, choć nie przełomowo, wypadł Fishburne, a najlepsze kreacje stworzyły w „Amatorze” kobiety, zwłaszcza Balfe jako Inquiline oraz Julianne Nicholson jako nieprzejednana szefowa CIA.

„Amator” to film, który można obejrzeć, jest to jednak obraz typowy, szpiegowska opowieść o zemście i szukaniu prawdy, jakich w kinie pojawiło się już wiele, więc pewnie zamiast wizyty w kinie, lepiej poczekać na premierę filmu w streamingu.

Moja ocena: 5/10

wtorek, 29 kwietnia 2025

 

„PRZEPIĘKNE”, Polska 2025

Premiera kinowa: 7 marca 2025



Wszyscy, którzy myśleli, że Popkulturalny Maniak odszedł do wieczności, mogą poczuć spokój. Powracam.

A pierwsza recenzja, którą zamieszczam po przerwie, to opis dość udanej polskiej produkcji „Przepiękne” w reżyserii Katarzyny Priwiezencew, córki wybitnego aktora Eugeniusza Priezencewa.

„Przepiękne” to mozaikowa historia sześciu kobiet, które są na swój sposób wyjątkowe i których historie nieoczekiwanie się przecinają. Jest wśród nich młoda mama, Magda (świetna, jak zawsze, Marta Nieradkiewicz), która walczy ze zmęczeniem, chęcią powrotu do pracy po urlopie macierzyńskim i próbuje odzyskać atencję męża (Mikołaj Roznerski). Kolejna postać to przyjaciółka Magdy, Baśka (naprawdę zabawna Marta Ścisłowicz), pełna temperamentu nauczycielka, która boi się zaangażować w związek, choć Kuba, nauczyciel wuefista z jej szkoły (coraz śmielej poczynający sobie na dużym ekranie Konrad Eleryk, o którym z pewnością jeszcze dużo usłyszymy) ma związane z nią zdecydowane plany. Poznajemy też Krystynę (Hanna Śleszyńska), która mimo upływu czasu pragnie nadal cieszyć się uczuciami i emocjami i dlatego podejmuje naukę tańca towarzyskiego, do których namawia także męża (Olaf Lubaszenko). Jest wreszcie Julka (piękna Kamila Urzędowska) – modelka, której kariera powoli się kończy, ale dziewczyna nie chce się poddać oraz jej menedżerka Agata (Katarzyna Herman), która wie więcej o swojej podopiecznej niż o dorastającej córce, Klaudii (bardzo udana, powściągliwa rola Wiktorii Bylinki), która boryka się z problemem ciałopozytywności.

I choć w filmie nie ma niczego odkrywczego, bo takich historii było już w kinie bardzo wiele, jest w „Przepięknych” coś czułego, wyjątkowego, ciepłego, co sprawia, że nie jest to kolejny głupkowaty feel-good movie. Ogromna w tym zasługa aktorstwa, bo grające w filmie kobiety tworzą pełne, ciekawe, przyciągające uwagę postaci – Nieradkiewicz, Śleszyńska, Ścisłowicz pokazują klasę. Wielość historii przedstawionych w obrazie z jednej strony może przeszkadzać – przechodzenie od jednej do kolejnej opowieści może nużyć – to tematyka przedstawionych problemów jest na tyle uniwersalna, że każdy widz znajdzie w filmie coś dla siebie. Być może nie każda historia jest równie przekonująca, nie każda aktorka przedstawia równie absorbującą opowieść, ale całość można ocenić pozytywnie, bo jest tu coś dla licealistki, dla młodej mamy, dla zagubionej, pełnej obaw, choć silnej kobiety i dla żony w dojrzałym związku, która chciałaby raz jeszcze poczuć się kochana i adorowana.

Film pewnie już znika powoli z kin i wkrótce pojawi się na którejś z platform streamingowych i warto do niego powrócić. Polecam.

Moja ocena: 7/10