wtorek, 11 lutego 2025

 

"MARIA CALLAS” (Maria), Niemcy / USA / Zjednoczone Emiraty Arabskie / Włochy 2024

Premiera kinowa: 7 lutego 2025


Chilijski reżyser Pablo Larrain upodobał sobie kręcenie biografii wielkich kobiet o nieoczywistej historii. Swoją trylogię rozpoczął od filmu „Jackie” – biografii Jackie Kennedy-Onassis z 2016 roku, w 2021 powstał film „Spencer” – biografia księżnej Diany, a rok 2024 przyniósł historię monumentalnej diwy operowej – Marii Callas. Co ciekawe, Larrain nie tworzy klasycznych, chronologicznych biografii – koncentruje się na wycinku z życia bohaterki, a istotne elementy spoza tego fragmentu czasowego ukazuje jedynie retrospektywnie. W przypadku „Jackie” był to tydzień od zamachu na prezydenta Kennedy’ego do pogrzebu, w filmie o księżnej Dianie ukazane zostało przełomowe Boże Narodzenie, podczas którego Diana zdecydowała się na rozwód z Karolem, w przypadku Marii Callas – jest to ostatni tydzień jej życia.

Życie Marii Callas (monumentalna rola Angeliny Jolie) to gotowy materiał na poruszający film biograficzny. Te ostatnie ukazane siedem dni z życia Artystki to spędzone w Paryżu pasmo dramatów i niepowodzeń. Maria walczy z poważnymi problemami zdrowotnymi, uzależnieniem od leków, za wszelką cenę próbuje odzyskać głos, jest samotna i porzucona przez przyjaciół – pozostała przy niej jedynie para włoskich służących – Bruna (Alba Rohrwacher) i Ferruccio (Pierfrancesco Favino). Jedynym urozmaiceniem Gwiazdy są spotkania z młodym dziennikarzem, Mandraxem (znany z „Psich pazurów” Kodi Smit-Mcphee).

Okazją do poznania burzliwych losów artystki są liczne sceny retrospektywne, ukazujące młodość Callas, spędzoną w Grecji podczas nazistowskiej okupacji, jej trudne relacje z matką. To także okazja do zaprezentowania jej burzliwego związku z milionerem, Aristotlem Onassisem (Haluk Bilginer), który był zarówno miłością, jak przekleństwem jej życia. Film Larraina to jednak przede wszystkim sceny muzyczne, najważniejsze arie, śpiewane przez Marię Callas na najbardziej prestiżowych scenach świata. Sceny te zapierają dech w piersiach i pokazują Callas jako najważniejszą Artystkę operową wszech czasów.

I wszystko byłoby świetne, gdyby nie fakt, że film jest bardzo nierówny – obok fragmentów prawdziwie pasjonujących, niezwykle emocjonalnych i zajmujących całą uwagę, pojawiają się momenty dłużyzn, podczas których niewiele się dzieje. Nie dowiadujemy się dużo o psychologicznych pobudkach działań Callas. Nierówna jest też Angelina Jolie – są momenty – jak choćby ostatnia aria zaśpiewana przez Marię w domu przed śmiercią – które są wyjątkowe i wybitne. Są też sceny, które aktorce po prostu nie do końca wyszły – mam wrażenie, że nie we wszystkich fragmentach filmu radziła sobie z playbackiem i było widać, że nie jest autentyczną wykonawczynią pieśni. Nie da się jednak ukryć, że nie ma wielu aktorek, które w tak udany sposób byłyby w stanie oddać klasę, dostojność i godność Marii Callas.

Film jest niewątpliwie przybliżeniem widzowi życia Artystki. Niestety, spośród biograficznej trylogii Larraina „Marię Callas” uznaję za najsłabszy film, choć jest obrazem ważnym i w dużej mierze zajmującym. Czegoś mi jednak w dziele brakuje. Może szybszego tempa, może psychologicznej głębi bohaterki, a może po prostu kapryszę. Zobaczcie sami.

Moja ocena: 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz