„EMILIA PEREZ” (Emilia Perez), Francja / USA / Meksyk 2024
Premiera kinowa: 28 lutego 2025
„Emilia Perez” z 13 nominacjami do Oscara i eklektycznym
podejściem reżysera Jacquesa Audiarda do kwestii gatunku wydaje się być
najgorętszym tytułem sezonu. Czy to odpowiedni tytuł na sobotni wieczór?
Rita (Zoe Saldana) jest wziętą prawniczką. Właśnie wygrała kolejną
trudną sprawę, kiedy zostaje porwana przez lidera jednego z kartelowych
meksykańskich gangów, Manitasa. Mężczyzna i jego rodzina są w ogromnym niebezpieczeństwie. Dlatego
Manitas z pomocą Rity postanawia przenieść żonę Jessi (świetna Selena Gomez) i
dwójkę dzieci do Szwajcarii, a sam finguje swoją śmierć.
Traf sprawia, że ambitna Rita, która teraz pracuje w
Londynie, na jednym z rautów poznaje uroczą meksykańską kobietę (Karla Sofia
Gascon), która okazuje się być Manitasem po … korekcie płci. Bogata Emilia
ponownie zatrudnia prawniczkę, by z powrotem sprowadzić rodzinę do Meksyku i
założyć fundację wspomagającą ofiary porachunków mafijnych i ich rodziny. Życie
w Meksyku nigdy jednak nie było proste,
„Emilia Perez” z wielu powodów jest filmem przełomowym. Tym,
co go z pewnością wyróżnia, jest niepowtarzalny wręcz eklektyzm – mieszanie
stylów i gatunków. Kiedy na ekranie poruszane są bardzo trudne treści, typowe
dla dramatu i filmu kryminalnego, czy
thrillera, aktorzy nagle zaczynają tańczyć i śpiewać, a film przyjmuje
konwencję musicalu. Kino akcji, dramat sądowy, biografia, film romantyczny,
musical, kino zaangażowane społecznie, dreszczowiec i komedia – to chyba nadal
nie wszystkie kategorie kinowe, które można dostrzec w obrazie Audiarda.
Drugim niezwykle pozytywnym wyróżnikiem filmu jest jego
społeczne zaangażowanie – w toku szybkiej akcji twórcy filmu sygnalizują liczne
problemy – niesprawiedliwość społeczną, nastawienie do kobiet, transgenderyzm, feminizm,
miłość homoseksualną, przemoc, porachunki gangów, zaginięcia ludzi, rozwarstwienie
społeczne, ubóstwo, zdradę małżeńska, potęgę pieniądza – to tylko niektóre z
zagadnień, których dotyka film.
Intrygujące jest także to, że francuski reżyser tworzy
hiszpańskojęzyczny film, którego akcja rozgrywa się w Meksyku, a główną rolę
gra transpłciowa aktorka - Karla Sofia Gascon – pierwsza aktorka po korekcje
płci nominowana do Oscara. Obie role, które tworzy – bezwzględnego, choć
uczuciowego szefa kartelu – Manitasa oraz powabnej, choć twardo stąpającej po
ziemi i świadomej swojej siły i swoich potrzeb Emilii Perez, umiejętnie
budującej swoją nową tożsamość.
Najlepszą, moim zdaniem, rolę w filmie gra jednak Zoe
Saldana jako Rita – jest bardzo sprawna tanecznie i wokalnie, równie dobrze
radzi sobie z klasycznym musicalowym repertuarem, jak z rapowaniem. Potrafi być
profesjonalną panią adwokat, ale pozwala też sobie na chwilę kobiecej słabości,
kiedy mówi o samotności i fiasku podczas prób założenia rodziny. To naprawdę ciekawa,
nowoczesna postać, budząca dużą sympatię. Jej poważną drugoplanową konkurentką
jest świetna Selena Gomez jako żona Manitasa. Ta aktorka-piosenkarka czuje się
w musicalu jak ryba w wodzie i doskonale to pokazuje w scenach muzycznych. Jest
znakomitą żoną gangstera i jej samej cech przywódcy gangu nie brakuje.
Mężczyźni giną w filmie Audiarda, a sceną rządzą kobiety.
Pojawia się jeszcze atrakcyjna kochanka Emilii, Epifania (Adriana Paz). Faceci
to albo kartelowe półgłówki, które potrafią jedynie bezmyślnie wykonywać
rozkazy swoich przywódców, albo ćwierćinteligenci, którzy wykorzystują mądrość
i doświadczenie kobiet dla swojej kariery, tak jak przełożeni Rity. Wyjątkiem
jest tu Manitas – on jest inteligentny, kreatywny, silny, potrafi rządzić, ale
tak naprawdę to mężczyzna z duszą kobiety. W wieńczącym film marszu ulicami
Mexico City dominują kobiety – silne, samoświadome, mądre. „Emilia Perez” to
jeden z mocniejszych manifestów feministycznych na ekranach kin w ostatnich
kilku latach.
To, co dzieje się na ekranie, to prawdziwe ekranowe
szaleństwo. Taniec, śpiew, seks, morderstwa, porwania, pościgi, wszystko to
tworzy niepowtarzalną mieszankę.
Już dawno nie było oscarowej produkcji, której
towarzyszyłaby zakrojona na tak szeroką skalę kampania negatywna. Obok
wielbicieli filmu Audiarda utworzyła się cała rzesza widzów, którzy filmu
nienawidzą. Jak to przełoży się na oscarowe statuetki dla nominowanych twórców
i aktorów?
Film jest dobry, trzyma tempo, ma doborową obsadę i
rewelacyjną ścieżkę dźwiękową. Zobaczcie koniecznie!
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz