„WYBRANIEC” (The Apprentice), USA 2024
Premiera kinowa: 18 października 2024
Amerykanie wybrali w tym roku nowego – starego prezydenta, a
wybory zbiegły się z premierą kontrowersyjnej, ale doskonałej filmowej
biografii Donalda Trumpa – „Wybraniec” w reżyserii irańsko-duńskiego reżysera
Ali’ego Abassi’ego (jego poprzedni film „Holy Spider” był na 4. miejscu mojej
listy najlepszych filmów 2023 roku). Do obejrzenia filmu bardzo zachęcała
strona Sezon nagród filmowych na Facebooku (gorąco polecam za profesjonalizm).
Skorzystałem z tej rekomendacji. I było warto.
Głównego bohatera (Sebastian Stan) poznajemy jako młodego,
dość prostolinijnego, lecz ambitnego chłopaka, syna biznesmena i finansisty.
Jego marzeniem jest przebudowa hotelu Commodore w centrum Nowego Jorku, tuż
przy słynnej stacji Grand Central. Są lata 70-te, Ameryka znajduje się w
głębokim kryzysie gospodarczym, zgoda na budowę wydaje się niemożliwa do uzyskania,
a zwolnienie budowy z podatku to już wręcz mrzonka.
W ekskluzywnej, otwartej jedynie dla członków elitarnego
klubu restauracji młody Trump poznaje bezwzględnego i wyrachowanego prawnika,
Roya Cohna (wybitna kreacja Jeremy’ego Stronga), znanego z szantaży,
przekrętów, nielegalnych zagrywek, ale też niezwykłej skuteczności. Cohn
zdobywa dla Trumpa wszystkie pozwolenia i staje się jego doradcą i mentorem.
Młody biznesmen powoli przeistacza się w kanalię i podłą kreaturę, nie liczącą
się z rodziną, najbliższymi, żadnym człowiekiem, samym Cohnem, który dzięki
układom, znajomościom i zastraszeniom pozwolił mu zdobyć ogromną fortunę.
Trump spotyka uroczą czeską modelkę, Ivanę (Maria Bakalova),
młodzi pobierają się, ale Trump szybko nudzi się zarówno żoną – atrakcyjną zabawką,
jak i dziećmi. Nie może poradzić sobie z upływem czasu, poddaje się zabiegom
chirurgii estetycznej, sięga po nielegalne „suplementy diety”. Staje się
okrutną, nieludzką, bezlitosną bestią. W tle mijają lata 70-te, 80-te, 90-te,
na obrazie telewizora zmieniają się amerykańscy prezydenci, a w jednym z
wywiadów pytanie o ewentualne kandydowanie skierowane jest do samego Trumpa…
Film jest poruszającym obrazem lat 70-tych i 80-tych,
nakręconym w estetyce i technologii tamtych lat. Widzimy Nowy Jork sprzed
czterech – pięciu dekad, wszelkie przemiany społeczne, epidemię AIDS w Ameryce,
ale też zwykłych ludzi, którzy dla Trumpa są niczym. Dla niego ważne są jedynie
pieniądze, elity i jego społeczna pozycja. Wykorzystuje ludzi jak marionetki.
Sebastian Stan, amerykański aktor rumuńskiego pochodzenia,
tworzy niesamowitą rolę. Wizerunkowo przypomina Trumpa, a dzięki
charakteryzacji świetnie pokazuje fizyczne zmiany przyszłego prezydenta na
przestrzeni dwóch dekad. Idealnie ukazuje przemianę bohatera w cynicznego i
wyrachowanego bezwzględnego gracza. Staje się odrażający i odpychający.
Najwybitniejszą kreację w filmie tworzy jednak znany z „Sukcesji” Jeremy
Strong, skrywający swój homoseksualizm, pozbawiony zasad i skrupułów prawnik,
stawiający się ponad prawem. Zarówno Stan, jak Strong, otrzymali nominacje do
Złotego Globu, a czy doczekają się też w pełni zasłużonej oscarowej nominacji?
Obawiam się, że nieco konserwatywna i zachowawcza Amerykańska Akademia Filmowa
będzie się obawiała wyróżnić aktorów za role w tak kontrowersyjnym i ukazującym
wiele niepopularnych prawd filmie.
Niezwykła atmosfera, detalicznie odtworzone symbole
minionych lat, aktorstwo najwyższej klasy i intrygująca fabuła to najważniejsze
wyróżniki filmu „Wybraniec”. Bardzo ten film polecam wszystkim – zarówno
wielbicielom i fanatykom Trumpa (a takich w naszym kraju nie brakuje), jak i
jego zagorzałym przeciwnikom. To zdecydowanie czołówka filmów, które obejrzałem
w 2024 roku.
Moja ocena: 9,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz