„LISTY DO M. POŻEGNANIA I POWROTY”, Polska 2024
Premiera kinowa: 7 listopada 2024
Sale kinowe ponownie wypełniły się po brzegi, odkąd odbyła
się premiera szóstej już odsłony sagi „Listy do M” o tajemniczo brzmiącym podtytule:
„Pożegnania i powroty” w reżyserii Łukasza Jaworskiego. Na ekranie ponownie
pojawia się plejada gwiazd znanych z wcześniejszych części: Stuhr, Adamczyk,
Karolak, Dygant, Malajkat, świetny Chabior, Walach, Gąsiorowska, Celińska.
Fabuła filmu – jak w przypadku wcześniejszych odcinków – ma strukturę
mozaikową. Śledzimy losy kilku rodzin w wigilijny poranek i wieczór.
Najzabawniejsze są chyba losy Melchiora (Karolak), który półlegalnie prowadzi
świąteczne przedsiębiorstwo, w którym można wynająć Mikołaja lub kolędników.
Problem w tym, że Grzegorz (Kirył Pietruczuk), który ma być Mikołajem dla
dzieci, woli tete-a-tete z ich atrakcyjnymi mamami, a jego dziewczyna Emilka
(Ina Sobala – prywatnie córka Małgorzaty Pieńkowskiej) za chwilę zacznie
rodzić, zaś kolędnicy: Borygo (Czesław Mozil), Ludwiczak (Sławomir Pacek) i
Pataszon (niezastąpiony Jacek Borusiński) mają już w żyłach po kiika promili.
W rodzinie państwa Lisieckich – Szczepana (Adamczyk) i Kariny
(Dygant) - w Święta nic nie może przebiegać normalnie – tym razem psuje się
rura w kuchni i woda zalewa mieszkanie. Przybycie Lucka (Chabior), który ma
naprawić hydrauliczną usterkę, prowadzi do wielu nieoczekiwanych perypetii. Część
z nich jest związana z nieoczekiwaną wizytą rzekomego kuzyna z Japonii, Józka
(zabawny Hiroaki Murakami).
Jest jeszcze Ignaś, syn Doris (Gąsiorowska) i Mikołaja
(Stuhr), który przez całą Wigilię poszukuje paczki z zamówioną pod choinkę
węglarką. W filmie pojawia się także poważniejszy, bardziej dramatyczny wątek –
samotnego pisarza (Malajkat), który w samolocie z Londynu poznaje także samotną
rudowłosą piękność, Ewę (Walach).
Oczywiście, wszystko się pięknie kończy i widzowie wybiegają
po projekcji w znakomitych, przedświątecznych nastrojach. I bardzo dobrze. Właśnie
te nastroje i 1. miejsce na szczycie polskiego box-officu oznaczają, że „Listy
do M’ są nam nadal potrzebne. Otrzymujemy w miarę zabawny, cukierkowy produkt z
ładnymi postaciami, mieniący się różnymi barwami z urokliwą świąteczną muzyką.
Filmowi jest jednak, niestety, daleko do takich produkcji, jak brytyjskie
świąteczne komedie romantyczne, takie jak ‘To tylko miłość” Richarda Curtisa,
czy „Holiday” Nancy Meyers. „Listom…” brakuje tej lekkości, finezji i gracji,
ale Polacy pokochali już głównych bohaterów i zżyli się z nimi.
Co zatem oznacza podtytuł; ‘Pożegnania i powroty”? Czy to
zapowiedź końca serii? Najprawdopodobniej nie. Decydentami w takich kwestiach
są zazwyczaj widzowie, a ci tłumnie pobiegli do kina, zatem – in my humble
opinion – w 2026 roku możemy spodziewać się siódmej części Listów do M”.
Mnie do końca film nie przekonał, ale jeśli podobały Wam się
poprzednie odcinki i chcecie się nieco zrelaksować i wprowadzić w świąteczny
nastrój, zapraszam do kin.
Moja ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz