sobota, 24 lutego 2024

 

„ANATOMIA UPADKU” (Anatomie d’une chute), Francja 2023

Premiera kinowa: 23 lutego 2004


“Anatomia upadku” Justine Triet – jedna z najgłośniejszych premier sezonu – to film, w którym pozornie niewiele się dzieje: jest zaledwie kilkoro bohaterów, są właściwie tylko dwa ważne miejsca akcji – domek górski sportretowanej w filmie rodziny oraz sąd. Akcja nie toczy się wartko, nie dostajemy szybkich I tanich rozwiązań, film opiera się głównie na słowie, a mimo to otrzymujemy gęsty, przesycony emocjami i rewelacyjnie zagrany dramat rodzinno-sądowy z elementami thrillera, film, o którym nie można przestać myśleć, zadając sobie pytanie: co się tak naprawdę stało? I czy ona naprawdę zabiła?

Sandra Voyter (rewelacyjna wprost Sandra Huller) jest odnoszącą spektakularne sukcesy pisarką. Mieszka w drewnianym domku w górach wraz z niewidomym synem Danielem (bardzo dobra dziecięca rola Milo Machado Granera) i mężem Samuelem (Samuel Theis) – sfrustrowanym, neurotycznym wykładowcą akademickim i niedoszłym literatem, który od lat próbuje skończyć swoją pierwszą powieść i zdaje się pozostawać w cieniu popularnej żony. Sandrę poznajemy już w pierwszych scenach filmu, kiedy udziela wywiadu studentce dziennikarstwa. Nie jest to na pewno wywiad udany – Sandra flirtuje z młodą dziewczyną, udziela jej lakonicznych, przewrotnych odpowiedzi, aż wreszcie przerywa wywiad, bo mąż na piętrze zbyt głośno puszcza muzykę – instrumentalna wersja tematu muzycznego 50 Centa i Snoop Dogga (P.I.M.P.) będzie się przewijała w dalszych fragmentach filmu.  

Niedługo potem Daniel wraca ze spacer ze swoim psem-przewodnikiem i znajduje przed domem zwłoki ojca. Rozpoczyna się długa gra pozorów, próba ustalenia, co się wydarzyło, czy śmierć Vincenta była wypadkiem, samobójstwem, czy zaplanowanym morderstwem. Sandra staje się główną podejrzaną, a jej adwokatem zostaje Vincent (Swann Arlaud), niegdyś zakochany w niej do szaleństwa. Zdeterminowany i niezwykle skuteczny prokurator (świetny Antoine Reinartz, znany ze “120 uderzeń serca”) jest przekonany o winie. W sądzie rozpoczyna się spektakl prawd i fałszów, upokarzania Sandry, publicznego ujawniania wydarzeń sprzed lat i rodzinnych tajemnic. Wydawać się może, że przełomem w sprawie może okazać się znalezienie rejestru rozmów Sandry i Samuela, kiedy okazuje się, że mężczyzna nagrywał swoje dialogi z żoną, w tym ich spektakularne kłótnie…

Czym jest tytułowy ‘upadek”? Czy to jedynie fizyczny upadek Samuela z wysokości, który prowadzi do jego śmierci? A może to także upadek rodziny – rozpad relacji i miłości między Sandrą i Samuelem, wywołany tragediami w ich życiu, głównie wypadkiem syna, ale też zdradami, małymi kłamstewkami i większymi oszustwami, zdradami i wybujałymi ambicjami? A może to moralny upadek Sandry, która gubi się w zeznaniach, ale ogólnie pogubiła się w życiu i wyraźnie przestała etycznie rozgraniczać dobro od zła?

„Anatomia upadku” to wybitny popis talentu niemieckiej aktorki Sandry Huller. Dotychczas kojarzyłem ją jedynie z bardzo dobrej roli córki w filmie „Toni Erdman”, za chwilę zobaczę ją w głośnej „Strefie interesu”, ale rolą we francuskiej produkcji Huller brawurowo przedarła się do elity najciekawszych obecnie europejskich aktorek i otrzymała za nią nominacje do najważniejszych światowych nagród, z Oscarem i Złotym Globem na czele. W „Anatomii upadku”, kiedy pojawia się na ekranie, nie można oderwać od niej wzroku, sceny w sądzie są znakomite. Rola Sandry nie wymagała od niej zmiany wizerunku, utraty kilogramów, czy szpetnej stylizacji, co tak ceni Hollywood. Huller gra z pozoru zwykłą, normalną kobietę, ale gra emocjami, tekstem, twarzą, jest naprawdę świetna I aż szkoda, że w zderzeniu z Emmą Stoną, czy Lily Gladstone nie ma w tym roku szans na zdobycie prestiżowych wyróżnień za najwybitniejszą kreację sezonu.

Ogromną siłą „Anatomii upadku” jest to, że film nie ukazuje żadnych rozwiązań – wychodząc z kina nadal nie wiemy, kto jest winny i co się naprawdę stało. Każdy może zinterpretować film na swój sposób I właśnie to jest w obrazie wybitne, ta nieoczywistość, ciągłe balansowanie między prawdą i insynuacją. Rzadko mi się zdarza, że po projekcji długo rozmawiam o filmie, a w tym przypadku dyskusja o „Upadku” nie miała końca.

„Anatomia upadku” to film, który trzeba zobaczyć koniecznie, jest niezwykły, fizycznie zmusza do licznych refleksji i bardzo różni się od tego, co współczesne kino oferuje nam na co dzień. Powiedzieć, że polecam ten film, to jakby nic nie powiedzieć…

Moja ocena: 10/10  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz