„ANATOMIA
UPADKU” (Anatomie d’une chute), Francja 2023
Premiera kinowa: 23 lutego
2004
“Anatomia upadku” Justine Triet
– jedna z najgłośniejszych premier sezonu – to film, w którym pozornie niewiele
się dzieje: jest zaledwie kilkoro bohaterów, są właściwie tylko dwa ważne
miejsca akcji – domek górski sportretowanej w filmie rodziny oraz sąd. Akcja
nie toczy się wartko, nie dostajemy szybkich I tanich rozwiązań, film opiera
się głównie na słowie, a mimo to otrzymujemy gęsty, przesycony emocjami i
rewelacyjnie zagrany dramat rodzinno-sądowy z elementami thrillera, film, o którym
nie można przestać myśleć, zadając sobie pytanie: co się tak naprawdę stało? I
czy ona naprawdę zabiła?
Sandra Voyter (rewelacyjna
wprost Sandra Huller) jest odnoszącą spektakularne sukcesy pisarką. Mieszka w
drewnianym domku w górach wraz z niewidomym synem Danielem (bardzo dobra
dziecięca rola Milo Machado Granera) i mężem Samuelem (Samuel Theis) – sfrustrowanym,
neurotycznym wykładowcą akademickim i niedoszłym literatem, który od lat
próbuje skończyć swoją pierwszą powieść i zdaje się pozostawać w cieniu popularnej
żony. Sandrę poznajemy już w pierwszych scenach filmu, kiedy udziela wywiadu studentce
dziennikarstwa. Nie jest to na pewno wywiad udany – Sandra flirtuje z młodą
dziewczyną, udziela jej lakonicznych, przewrotnych odpowiedzi, aż wreszcie
przerywa wywiad, bo mąż na piętrze zbyt głośno puszcza muzykę – instrumentalna
wersja tematu muzycznego 50 Centa i Snoop Dogga (P.I.M.P.) będzie się przewijała
w dalszych fragmentach filmu.
Niedługo potem Daniel wraca
ze spacer ze swoim psem-przewodnikiem i znajduje przed domem zwłoki ojca. Rozpoczyna
się długa gra pozorów, próba ustalenia, co się wydarzyło, czy śmierć Vincenta
była wypadkiem, samobójstwem, czy zaplanowanym morderstwem. Sandra staje się
główną podejrzaną, a jej adwokatem zostaje Vincent (Swann Arlaud), niegdyś
zakochany w niej do szaleństwa. Zdeterminowany i niezwykle skuteczny prokurator
(świetny Antoine Reinartz, znany ze “120 uderzeń serca”) jest przekonany o
winie. W sądzie rozpoczyna się spektakl prawd i fałszów, upokarzania Sandry, publicznego
ujawniania wydarzeń sprzed lat i rodzinnych tajemnic. Wydawać się może, że
przełomem w sprawie może okazać się znalezienie rejestru rozmów Sandry i
Samuela, kiedy okazuje się, że mężczyzna nagrywał swoje dialogi z żoną, w tym
ich spektakularne kłótnie…
Czym jest tytułowy ‘upadek”?
Czy to jedynie fizyczny upadek Samuela z wysokości, który prowadzi do jego
śmierci? A może to także upadek rodziny – rozpad relacji i miłości między
Sandrą i Samuelem, wywołany tragediami w ich życiu, głównie wypadkiem syna, ale
też zdradami, małymi kłamstewkami i większymi oszustwami, zdradami i wybujałymi
ambicjami? A może to moralny upadek Sandry, która gubi się w zeznaniach, ale
ogólnie pogubiła się w życiu i wyraźnie przestała etycznie rozgraniczać dobro
od zła?
„Anatomia upadku” to wybitny
popis talentu niemieckiej aktorki Sandry Huller. Dotychczas kojarzyłem ją
jedynie z bardzo dobrej roli córki w filmie „Toni Erdman”, za chwilę zobaczę ją
w głośnej „Strefie interesu”, ale rolą we francuskiej produkcji Huller
brawurowo przedarła się do elity najciekawszych obecnie europejskich aktorek i
otrzymała za nią nominacje do najważniejszych światowych nagród, z Oscarem i
Złotym Globem na czele. W „Anatomii upadku”, kiedy pojawia się na ekranie, nie
można oderwać od niej wzroku, sceny w sądzie są znakomite. Rola Sandry nie
wymagała od niej zmiany wizerunku, utraty kilogramów, czy szpetnej stylizacji,
co tak ceni Hollywood. Huller gra z pozoru zwykłą, normalną kobietę, ale gra emocjami,
tekstem, twarzą, jest naprawdę świetna I aż szkoda, że w zderzeniu z Emmą Stoną,
czy Lily Gladstone nie ma w tym roku szans na zdobycie prestiżowych wyróżnień
za najwybitniejszą kreację sezonu.
Ogromną siłą „Anatomii upadku”
jest to, że film nie ukazuje żadnych rozwiązań – wychodząc z kina nadal nie
wiemy, kto jest winny i co się naprawdę stało. Każdy może zinterpretować film
na swój sposób I właśnie to jest w obrazie wybitne, ta nieoczywistość, ciągłe
balansowanie między prawdą i insynuacją. Rzadko mi się zdarza, że po projekcji
długo rozmawiam o filmie, a w tym przypadku dyskusja o „Upadku” nie miała
końca.
„Anatomia upadku” to film, który
trzeba zobaczyć koniecznie, jest niezwykły, fizycznie zmusza do licznych
refleksji i bardzo różni się od tego, co współczesne kino oferuje nam na co dzień.
Powiedzieć, że polecam ten film, to jakby nic nie powiedzieć…
Moja ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz