„KLUB CUDOWNYCH KOBIET” (The Miracle Club), Wielka Brytania / Irlandia 2023
Premiera: 20 października 2023
Nie ukrywam, że przed obejrzeniem filmu „Klub cudownych
kobiet” miałem duże oczekiwania – uwielbiam kino angielskie i irlandzkie,
obyczajowe, lekko zanurzone w problemach ludzi pracy, zwykłych ludzi. Gwarancją
sukcesu filmu miała być także niesamowita obsada – w trzech głównych rolach
obsadzono wielkie gwiazdy – Maggie Smith, Kathy Bates i Laurę Linney – razem aktorki
zdobyły 13! nominacji do Oscara. Za „Klub cudownych kobiet” raczej żadna z nich
o nominacji nie powinna myśleć.
Scenariusz filmu oparty jest na motywach opowiadania
irlandzkiego pisarza Jimmy’ego Smallhorne’a. Cofamy się w czasie do lat 60-tych,
akcja rozgrywa się w okolicach Dublina. Do miasta po 40 latach nieobecności
powraca Chrissie (Linney). Powodem nagłego przyjazdu jest pogrzeb jej matki, na
który nie zdąża. W mieście nie czeka jej miłe przyjęcie – spotyka koleżankę matki,
Lily (Smith) oraz swoją przyjaciółkę sprzed lat – Eileen (Bates). Obie mają jej
za złe czterdziestoletnią rozłąkę.
Przyjazd Chrissie łączy się z wycieczką grupy mieszkańców do
Lourdes – znanego z cudów sanktuarium we Francji. Lily decyduje się pojechać do
cudownego miejsca ze względu na problemy z poruszaniem się, Eileen ma guzek na
piersi i także liczy na cud. Do kobiet dołącza także młoda dziewczyna Dolly
(Agnes O’Casey), której sześcioletni synek nie mówi – Dolly ma nadzieję, że cud
w Lourdes sprawi, że dziecko rozwinie mowę. Nieoczekiwanie na pielgrzymkę
jedzie także Chrissie…
Podróż autokarem i czas spędzony wspólnie w świętym miejscu
będą okazją do wyjaśnienia tajemnic sprzed lat i ponownego nawiązania utraconych
relacji.
I wszystko byłoby dobrze, ale film jest po prostu … drętwy.
Dziwi zatrudnienie do filmu dwóch amerykańskich gwiazd – o ile w przypadku
Laury Linney i jej Chrisssie ma to jakiekolwiek uzasadnienie, bo bohaterka
spędziła ostatnie 40 lat w Bostonie, to Kathy Bates jako Eileen mówiąca z nienaturalnym
irlandzkim akcentem wypada po prostu niewiarygodnie. W dodatku w rzeczywistości
Linney i Bates dzieli 15 lat różnicy wieku, podczas gdy w filmie grają równolatki.
Przez dłuższy czas myślałem, że Eileen przyjaźniła się raczej z matką Chrissie.
Kobiety z pewnością nie są cudowne – grają raczej niesympatyczne,
nieprzekonujące role i trudno je polubić. Cała historia i pomysł na scenariusz
dawały szansę na uroczy, ciepły film o kobiecej przyjaźni, ale – niestety – takiego
obrazu nie otrzymujemy. Najlepiej wypada Agnes O’Casey jako młoda mama z
głęboką nadzieją w przemianę swojego dziecka – jest w tym doborowym towarzystwie
najbardziej prawdziwa i naturalna. Dobrze wypada także Stephen Rea jako mąż
Eileen.
Film zaprzepaścił wiele szans, mógł być bardzo dobry, a razi
przeciętnością i sztampowością. Brakuje mu ciepła jakie znamy z angielskich , czy amerykańskich
produkcji o kobietach, takich jak „Smażone zielone pomidory”, „Dziewczyny z
kalendarza”, czy „Czułe słówka”. Zatem z rekomendacją zdecydowanie się wstrzymuję.
Moja ocena: 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz