piątek, 29 grudnia 2023

 

„KLUB CUDOWNYCH KOBIET” (The Miracle Club), Wielka Brytania / Irlandia 2023

Premiera: 20 października 2023


Nie ukrywam, że przed obejrzeniem filmu „Klub cudownych kobiet” miałem duże oczekiwania – uwielbiam kino angielskie i irlandzkie, obyczajowe, lekko zanurzone w problemach ludzi pracy, zwykłych ludzi. Gwarancją sukcesu filmu miała być także niesamowita obsada – w trzech głównych rolach obsadzono wielkie gwiazdy – Maggie Smith, Kathy Bates i Laurę Linney – razem aktorki zdobyły 13! nominacji do Oscara. Za „Klub cudownych kobiet” raczej żadna z nich o nominacji nie powinna myśleć.

Scenariusz filmu oparty jest na motywach opowiadania irlandzkiego pisarza Jimmy’ego Smallhorne’a. Cofamy się w czasie do lat 60-tych, akcja rozgrywa się w okolicach Dublina. Do miasta po 40 latach nieobecności powraca Chrissie (Linney). Powodem nagłego przyjazdu jest pogrzeb jej matki, na który nie zdąża. W mieście nie czeka jej miłe przyjęcie – spotyka koleżankę matki, Lily (Smith) oraz swoją przyjaciółkę sprzed lat – Eileen (Bates). Obie mają jej za złe czterdziestoletnią rozłąkę.

Przyjazd Chrissie łączy się z wycieczką grupy mieszkańców do Lourdes – znanego z cudów sanktuarium we Francji. Lily decyduje się pojechać do cudownego miejsca ze względu na problemy z poruszaniem się, Eileen ma guzek na piersi i także liczy na cud. Do kobiet dołącza także młoda dziewczyna Dolly (Agnes O’Casey), której sześcioletni synek nie mówi – Dolly ma nadzieję, że cud w Lourdes sprawi, że dziecko rozwinie mowę. Nieoczekiwanie na pielgrzymkę jedzie także Chrissie…

Podróż autokarem i czas spędzony wspólnie w świętym miejscu będą okazją do wyjaśnienia tajemnic sprzed lat i ponownego nawiązania utraconych relacji.

I wszystko byłoby dobrze, ale film jest po prostu … drętwy. Dziwi zatrudnienie do filmu dwóch amerykańskich gwiazd – o ile w przypadku Laury Linney i jej Chrisssie ma to jakiekolwiek uzasadnienie, bo bohaterka spędziła ostatnie 40 lat w Bostonie, to Kathy Bates jako Eileen mówiąca z nienaturalnym irlandzkim akcentem wypada po prostu niewiarygodnie. W dodatku w rzeczywistości Linney i Bates dzieli 15 lat różnicy wieku, podczas gdy w filmie grają równolatki. Przez dłuższy czas myślałem, że Eileen przyjaźniła się raczej z matką Chrissie.

Kobiety z pewnością nie są cudowne – grają raczej niesympatyczne, nieprzekonujące role i trudno je polubić. Cała historia i pomysł na scenariusz dawały szansę na uroczy, ciepły film o kobiecej przyjaźni, ale – niestety – takiego obrazu nie otrzymujemy. Najlepiej wypada Agnes O’Casey jako młoda mama z głęboką nadzieją w przemianę swojego dziecka – jest w tym doborowym towarzystwie najbardziej prawdziwa i naturalna. Dobrze wypada także Stephen Rea jako mąż Eileen.

Film zaprzepaścił wiele szans, mógł być bardzo dobry, a razi przeciętnością i sztampowością. Brakuje mu ciepła jakie znamy z angielskich , czy amerykańskich produkcji o kobietach, takich jak „Smażone zielone pomidory”, „Dziewczyny z kalendarza”, czy „Czułe słówka”. Zatem z rekomendacją zdecydowanie się wstrzymuję.

Moja ocena: 4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz