„FERRARI” (Ferrari), USA / Wielka Brytania / Włochy / Chiny
Premiera kinowa: 29 grudnia 2023
Bardzo lubię biografie, nie mogłem zatem nie obejrzeć debiutującego
właśnie na ekranach kin filmu „Ferrari” w reżyserii Michaela Manna.
Młody włoski przedsiębiorca z Modeny, Enzo Ferrari (Adam
Driver), po wojnie zakłada przedsiębiorstwo samochodowe, szybko staje się potentatem
w branży, a jego obsesją stają się wyścigi samochodowe. Twórcy filmu przenoszą
nas następnie do roku 1957. Ferrari wiedzie ciekawe życie u boku żony Laury (Penelope
Cruz) i kochanki Liny (Shailene Woodley), z którą ma syna. Sytuacja firmy nie
jest jednak najlepsza, Ferrari jest zmuszony zacząć poszukiwać wspólników. Jego
relacje z żoną, zwłaszcza w obliczu śmierci syna, są także bardzo napięte. Dlatego
Enzo poświęca się bez reszty kwestii wyścigów – od swoich kierowców żąda bezwzględnego
posłuszeństwa i uważa, że zwycięstwo jest cenniejsze niż życie. Jego pracownicy
zwracają się do niego „Dowódco!”, wprowadza w firmie prawdziwie autorytarne
rządy.
Film jest dobry, grają w nim świetni aktorzy, sceny wyścigów
zapierają dech w piersiach, a moment wstrząsającego wypadku podczas wyścigu Mille
Miglia w pobliżu miasteczka Guidizzolo jest spektakularny. Film nie jest jednak
porywający, ani w warstwie życia osobistego Enzo, ani jego kariery zawodowej.
Adam Driver (już samo nazwisko predysponuje go do zagrania głównej roli) tworzy
ciekawą kreację i jest na pewno mocnym punktem filmu. Nie ustępuje mu Penelope
Cruz jako zdradzana, zmęczona życiem kobieta, która nie może pogodzić się ze
śmiercią dziecka. Nie do końca zgadzam się natomiast z obsadzeniem Shailene
Woodley w roli kochanki Enzo. To wprawdzie bardzo uzdolniona świetna młoda aktorka,
ale na ekranie między nią a Driverem nie widać żadnej chemii i poruszających
emocji. Trudno uwierzyć, że włoski potentat stracił dla niej głowę i postawił
na szali całe swoje życie.
Film jest z pewnością świetny technicznie, zdjęcia, głównie
z wyścigów, robią niesamowite wrażenie. Michael Mann jest przecież gwarantem
kina na najwyższym poziomie, ale ‘Ferrari” nie wpisze się chyba na listę jego
największych artystycznych osiągnięć, czego dowodem może być całkowite
pominięcie filmu podczas nominacji do Złotych Globów, choć wcześniej mówiło się
o obrazie jako poważnym pretendencie do nominacji.
Bardzo lubię biografie, ale niekoniecznie kierowców
rajdowych i samochodowych potentatów. Film z pewnością spodoba się wielbicielom
wyścigów samochodowych. Doceniam grę aktorów i sprawność filmu, ale historia w
pełni do mnie nie przemówiła.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz