sobota, 30 grudnia 2023

 

„FERRARI” (Ferrari), USA / Wielka Brytania / Włochy / Chiny

Premiera kinowa: 29 grudnia 2023


Bardzo lubię biografie, nie mogłem zatem nie obejrzeć debiutującego właśnie na ekranach kin filmu „Ferrari” w reżyserii Michaela Manna.

Młody włoski przedsiębiorca z Modeny, Enzo Ferrari (Adam Driver), po wojnie zakłada przedsiębiorstwo samochodowe, szybko staje się potentatem w branży, a jego obsesją stają się wyścigi samochodowe. Twórcy filmu przenoszą nas następnie do roku 1957. Ferrari wiedzie ciekawe życie u boku żony Laury (Penelope Cruz) i kochanki Liny (Shailene Woodley), z którą ma syna. Sytuacja firmy nie jest jednak najlepsza, Ferrari jest zmuszony zacząć poszukiwać wspólników. Jego relacje z żoną, zwłaszcza w obliczu śmierci syna, są także bardzo napięte. Dlatego Enzo poświęca się bez reszty kwestii wyścigów – od swoich kierowców żąda bezwzględnego posłuszeństwa i uważa, że zwycięstwo jest cenniejsze niż życie. Jego pracownicy zwracają się do niego „Dowódco!”, wprowadza w firmie prawdziwie autorytarne rządy.

Film jest dobry, grają w nim świetni aktorzy, sceny wyścigów zapierają dech w piersiach, a moment wstrząsającego wypadku podczas wyścigu Mille Miglia w pobliżu miasteczka Guidizzolo jest spektakularny. Film nie jest jednak porywający, ani w warstwie życia osobistego Enzo, ani jego kariery zawodowej. Adam Driver (już samo nazwisko predysponuje go do zagrania głównej roli) tworzy ciekawą kreację i jest na pewno mocnym punktem filmu. Nie ustępuje mu Penelope Cruz jako zdradzana, zmęczona życiem kobieta, która nie może pogodzić się ze śmiercią dziecka. Nie do końca zgadzam się natomiast z obsadzeniem Shailene Woodley w roli kochanki Enzo. To wprawdzie bardzo uzdolniona świetna młoda aktorka, ale na ekranie między nią a Driverem nie widać żadnej chemii i poruszających emocji. Trudno uwierzyć, że włoski potentat stracił dla niej głowę i postawił na szali całe swoje życie.

Film jest z pewnością świetny technicznie, zdjęcia, głównie z wyścigów, robią niesamowite wrażenie. Michael Mann jest przecież gwarantem kina na najwyższym poziomie, ale ‘Ferrari” nie wpisze się chyba na listę jego największych artystycznych osiągnięć, czego dowodem może być całkowite pominięcie filmu podczas nominacji do Złotych Globów, choć wcześniej mówiło się o obrazie jako poważnym pretendencie do nominacji.

Bardzo lubię biografie, ale niekoniecznie kierowców rajdowych i samochodowych potentatów. Film z pewnością spodoba się wielbicielom wyścigów samochodowych. Doceniam grę aktorów i sprawność filmu, ale historia w pełni do mnie nie przemówiła.

Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz