„MÓJ SĄSIAD ADOLF” (My Neighbor Adolf), Izrael / Polska / Kolumbia 2022
Premiera kinowa: 9 czerwca 2023
Druga wojna światowa w kinie wydaje się być tematem
całkowicie wyeksploatowanym, zbyt często powielanym, pełnym klisz i powtórzeń,
a mimo to od czasu do czasu pojawia się nowa filmowa propozycja, która mówi o
koszmarze lat 39-45 w sposób alternatywny, niestereotypowy, inny i przez to
zachwycający. Tak było w przypadku filmów „Życie jest piękne” Roberto
Benigniego z 1997 roku, czy niesamowitego „Jojo Rabbit” Taiki Waititi – mojego
ulubionego obrazu roku 2020.
Ciekawą nową propozycją wpisującą się w ten nurt jest film
„Mój sąsiad Adolf”. Akcja rozpoczyna się przed wojną „gdzieś w Europie
Wschodniej” – jak podają napisy na ekranie (należy się domyślać, że jesteśmy w
Polsce, gdyż aktorzy mówią po polsku) – poznajemy urywek z życia – uroczystość
rodziny żydowskiej. Ale to tylko chwila, obraz… Następnie reżyser Leon
Prudovsky przenosi nas w lata 60-te, „gdzieś do Ameryki Południowej” –
najprawdopodobniej do Kolumbii. Kontynentem wstrząsa fala zatrzymań
nazistowskich przywódców, którzy schronili się po wojnie tu – w Argentynie, w
Chile, w Kolumbii – przed odpowiedzialnością za zbrodnie wojenne.
Jednym z mieszkańców jest pan Polsky (w tej roli znany, ale
nie w pełni doceniany brytyjski aktor David Hayman) – samotny dziwak, który
mieszka w nieodwiedzanym domu z dala od innych ludzi. Ze wspomnień i fotografii
dowiadujemy się, że to jedyna postać z przedstawionej na początku filmu
rodziny. Wszyscy jego najbliżsi zginęli w Auschwitz, on jeden ocalał w piekle
obozu. Spokój głównego bohatera zakłóca wprowadzenie się sąsiada (Udo Kier) –
to samotny mężczyzna, mówiący po niemiecku, wysoko postawiona osoba, jak
dowiaduje się Polsky. Bohater zaczyna mieć podejrzenia, że osobą, która
zamieszkała tuż obok jest … Adolf Hitler. Rzeczywiście istnieją pewne
przesłanki prowadzące do takich spostrzeżeń, choćby fizyczne podobieństwo
postaci. Polsky popada w obsesję na tym punkcie, by dowiedzieć się jak
najwięcej, wbrew własnym przekonaniom nawiązuje relację z sąsiadem. Odkrycie
prawdy musi prowadzić do całej serii dramatycznych wydarzeń…
„Mój sąsiad Adolf” to bardzo przyzwoicie nakręcona i zagrana
pozycja filmowa. Wszystkie podejrzenia Polsky’ego mają swoje uzasadnienie i są
w jakiś sposób oparte na dowodzie. Twórcy filmu umiejętnie budują intrygę wokół
domniemań samotnego Polaka. Film ogląda się szybko i dobrze, a Hayman i Kier
gwarantują grę aktorską na najwyższym poziomie. Pozytywną cechą obrazu jest także
atmosfera – widz czeka, jakie rozwiązanie przyniesie akcja.
Film jest dobry i sprawnie zrealizowany. To na pewno
wyróżniająca się propozycja dla kinomanów lubiących produkcje z tego gatunku. W
najbliższej przyszłości do kin trafi kolejna wojenny obraz – głośny już film „Strefa
interesów” na podstawie prozy Martina Amisa, ale na ten film będziemy musieli
jeszcze poczekać do początku przyszłego roku.
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz