poniedziałek, 15 maja 2023

 

EUROWIZJA 2023 – ECHA I WRAŻENIA


W sobotę mieliśmy okazję obejrzeć najnowszą odsłonę Festiwalu Piosenki Eurowizji, z udziałem naszej reprezentantki. Nie miałem czasu oglądać bardzo uważnie koncertu finałowego, ale obejrzałem wszystkie występy online i podzielę się dziś swoimi obserwacjami i wnioskami.

Pierwszy festiwal Eurowizji, który pamiętam, odbył się w 1983 roku. Niewiele miałem wtedy lat, ale pamiętam, że z wypiekami śledziłem procedurę oddawania głosów i kibicowałem pięknej, jasnookiej reprezentantce Luksemburga, Corinne Hermes, która ostatecznie zwyciężyła. W tamtych czasach liczyły się dwa typy nagrań i to one miały szanse wygrać festiwal: piękne, dobrze zaśpiewane dramatyczne ballady, jak choćby piosenki Celine Dion, czy Johnny’ego Logana, albo chwytliwe, szybko wpadające w ucho piosenki, często z zabawną choreografią, jak hity Abby, chłopaków z grupy Herreys, czy brytyjskiego Bucks Fizz. Festiwal Piosenki Eurowizji to było dla mnie coś niesamowitego, powiew Zachodu, emocje.

Potem od czasu do czasu pojawiało się coś wyjątkowego, wartego pamięci, ale dominował słaby repertuar i coraz dziwniejsi artyści. Nie inaczej było i w tym roku. Konkurs był bardzo eklektyczny, można było usłyszeć wzruszające ballady, rap, typowe disco, nagrania z elementami folku i muzyki etnicznej, mocniejsze rockowe kompozycje  ale trudno jest wyłonić piosenki i artystów, których warto pamiętać.

Uczę się akceptować zwycięską piosenkę Loreen „Tattoo”. Wiem, że to dobrze zaśpiewane, mocne nagranie, ale trudno mi się do niego przekonać, tak jak nigdy nie przekonałem się do poprzedniego zwycięskiego nagrania Szwedki „Euphoria” z 2012 roku. W ogóle uważam, że dany artysta powinien reprezentować swój kraj jednokrotnie, by dać szansę zaistnieć innym wykonawcom.

Będę kaprysił dalej – faworyt publiczności, Fin Kaarija ze swoim przebojem „Cha cha cha” w ogóle nie skradł mojego muzycznego serca, nagranie i wykonanie po prostu mi się nie spodobały. Z pierwszej trójki najwyżej cenię reprezentantkę Izraela Noę Kirel, która dobrze zaśpiewała nagranie „Unicorn”. Nie przypadły mi do gustu piosenki zwykle bardzo mocnych reprezentantów – Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Niemiec (stylizująca się muzycznie na Rammstein grupa Lord of the Lost wypadła fatalnie).

A moi faworyci? Przepadli. Moje ulubione nagranie – ballada „Stay’ Moniki Linkyte z Litwy zajęła ostatecznie 11 miejsce, nieco lepiej wypadła Estonia (Alika „Bridges”) – 8 miejsce, Izrael (Noa Kirel „Unicorn”) – 3 miejsce, Norwegia (Alessanda „Queen of Kings”) – 5 miejsce oraz Australia (Voyager „Promise”) – 9 miejsce.

A jak wypadła Blanka – nasza urocza reprezentantka, zwana pieszczotliwie Bejbą, określona przez europejskie media jako „Britney Spears dla ubogich”? Blanka to całkowicie nie moja bajka, choć doceniam pracowitość i upór młodej wokalistki, obdarzonej niewątpliwie urodą i umiejętnościami tanecznymi, a nie do końca talentem wokalnym. „Solo” to stylizowana nieco na Rihannę piosenka z potencjałem na wakacyjny przebój, ale nie do końca nagranie, które mogło zaistnieć na Eurowizji. Obawiam się, że Blanka pozostanie gwiazdeczką jednego, może dwóch przebojów, a potem szybko o niej zapomnimy i Eurowizja z jej 19. miejscem nie będzie dla młodej piosenkarki trampoliną do sukcesu.

Blanca poległa w głosowaniu profesjonalnych jury i po pierwszym głosowaniu zajmowała 24. – trzecie od końca miejsce. 6 punktów przyznali Blance jurorzy z Ukrainy, po 2 – z Belgii i Izraela i po 1 punkcie z Rumunii i Armenii, razem 12 punktów. I nie ma się czemu dziwić, bo z pewnością nie jest to kompozycja wybitna. Dużo lepiej polska wokalistka wypadła w głosowaniu publiczności, zdobywając razem 81 punktów (co w tej kategorii dawało jej 8. miejsce). Na Blankę głosowały następujące kraje – Ukraina – 12 punktów, Litwa, Wielka Brytania i Irlandia – po 8 punktów, Islandia – 7, Norwegia – 6, Armenia i Dania – 5, Belgia, Mołdawia i Niemcy – 4, Estonia – 3, Cypr i Holandia – 2 oraz Słowenia, San Marino i Albania po 1 punkcie. Wokalistka zdobyła łącznie 93 punkty, co pozwoliło jej zająć jedynie 19. miejsce, choć swego rodzaju sukcesem był już awans do finału.

Miłym akcentem tegorocznej edycji były brytyjskie hity w interpretacji poprzednich zwycięzców. Mnie najbardziej urzekł Duncan Laurence swoją wersją przeboju „You’ll never walk alone” z repertuaru grupy Gerry and the Pacemakers.

Podsumowując, nie była to pod żadnym względem wyjątkowa edycja festiwalu, choć miałem nadzieję, że tegoroczni, nieoczekiwani gospodarze będą starali się stworzyć naprawdę niezapomniany show. Jeśli dominują tanie, proste produkcje lub takie potworki, jak piosenka reprezentująca Chorwację, nawet Brytyjczycy nie mogą uratować poziomu i honoru konkursu. Być może za rok my, widzowie, będziemy mieli więcej szczęścia i konkurs wyłoni zwycięzcę na miarę Abby lub Celine Dion. Oby…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz