„PSIE PAZURY” (The Power of the dog), Wielka Brytania 2021
„Ocal od miecza moje życie, z psich pazurów wyrwij me jedyne dobro” (Biblia Tysiąclecia)
Właśnie obejrzałem najnowszy film Jane Campion „Psie pazury”
i nie mam wątpliwości, że to nie tylko jeden z najważniejszych filmów sezonu,
ale także frontrunner rozdania Oscarów 2022. Jane Campion tworzy filmy rzadko,
na jej nowe produkcje musimy czekać latami. Z pewnością przeszła do historii
kina głośnym obrazem „Fortepian” z 1993 roku, a „Psie pazury” ugruntują jej
pozycję jako jednej z najważniejszych współczesnych reżyserek (dwa inne filmy,
które chciałbym wyróżnić to „Anioł przy moim stole” i „Jaśniejsza od gwiazd”).
„Psie pazury” to tocząca się na Dzikim Zachodzie, w Montanie
w roku 1925 roku historia dwóch zamożnych braci, którzy zajmują się hodowlą
bydła. Phil (Benedict Cumberbatch) to gbur, abnegat, który stroni od ludzi,
potrafi ich niszczyć, stereotypowy kowboj i macho. Dlatego z zaskoczeniem
przyjmujemy wiadomość, że ukończył filologię klasyczną na uniwersytecie w Yale.
Drugi brat, George (Jesse Plemons) ma lekką nadwagę, nie udało mu się ukończyć
college’u, choć jest pracowitym i dobrym człowiekiem, nie cieszy się szacunkiem
brata. Ale to właśnie on znajduje sobie żonę Rose (Kirsten Dunst), którą
sprowadza na rancho wraz z jej synem z poprzedniego małżeństwa, studentem
medycyny Peterem (Kodi Smit-McPhee). Phil nienawidzi nie tylko żony brata, ale
przede wszystkim wrażliwego, subtelnego i nieco ekscentrycznego chłopaka, który
zostaje pośmiewiskiem wszystkich poganiaczy bydła. Życie na farmie staje się
dla wszystkich nie do zniesienia…
Nagle i zaskakująco zmienia się nastawienie Phila do młodego
Petera. Właściciel rancza zaczyna rozmawiać z chłopakiem, uczy go jazdy konnej,
zwierza mu się, jak ogromną pustkę w jego życiu utworzyła śmierć tajemniczego
przyjaciela, niedoścignionego wzoru i autorytetu, Branco Henry’ego.
W sensualny, subtelny sposób film zajmuje się utrwalanym
przez lata stereotypem amerykańskiego mężczyzny, niezłomnego kowboja,
pozbawionego wrażliwości i emocji. Ale czy tej wrażliwości i emocji można
pozbawić się całkowicie? Który Phil jest prawdziwy – ten brudny, opryskliwy
człowiek, który gardzi nową żoną brata i jej dziwacznym synem, czy ten, który
nawiązuje nić porozumienia z Peterem i wprowadza go w świat hodowców bydła i
amerykańskiego Zachodu? Który z mężczyzn pokazuje prawdziwy „psi pazur” i który
okazuje się wilkiem – nadwrażliwy Peter, czy silny i nieobawiający się niczego
Phil?
Film jest pięknie nakręcony w Nowej Zelandii, w rodzinnych
stronach Jane Campion, które imitują amerykańską Montanę. Ważnym elementem jest
też mroczna, posępna muzyka autorstwa Jonny’ego Greenwooda z Radiohead. Akcja
toczy się wolno, a na interpretację prawdy o bohaterach pozwalają nam
niewielkie gesty, półsłówka, niedopowiedzenia. „Psie pazury” to tak naprawdę
film o nieszczęśliwym człowieku i niespełnionej miłości, o lęku i samotności.
Natychmiast przywodzi podobieństwa z innym ważnym obrazem „Tajemnica Brokeback
Mountain” Anga Lee z 2005 roku.
Uważam, że czwórka aktorów tworzy w filmie wybitne kreacje.
Na plan pierwszy wysuwa się oczywiście Benedict Cumbetbatch, który potrafi
przeistoczyć się z bezwzględnego i okrutnego
potwora w człowieka uczuciowego, wręcz sentymentalnego, który płaci ogromną
cenę za próbę przyjaźni z pasierbem brata. Znakomita jest Kirsten Dunst, która
gra poszukującą szczęścia i zmagającą się z przeciwnościami losu uzależnioną od
alkoholu młodą kobietę. Jako Peter świetnie radzi sobie Kodi Smit-McPhee,
którego możemy pamiętać z dystopijnej „Drogi” z Vigo Mortensenem. Doskonale
pokazuje swoją ekscentryczność i pozorną niewinność. I jest wreszcie George -
Jesse
Plemons, pozostający stale w cieniu swojego mądrzejszego brata.
„Psie pazury” to film niełatwy, mocno zapadający w pamięć,
refleksyjny, zaskakujący. Jane Campion tworzy oparty na powieści Thomasa
Savage’a nowoczesny western, w którym kowboje okazują się inni niż myśleliśmy,
a niewinne, bojaźliwe owieczki potrafią okrutnie zamanifestować swoje „ja”.
Film wato zobaczyć – dla ważnej tematyki i przepięknych zdjęć. Polecam.
Moja ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz