niedziela, 6 lutego 2022

 

„PSIE PAZURY” (The Power of the dog), Wielka Brytania 2021


„Ocal od miecza moje życie, z psich pazurów wyrwij me jedyne dobro” (Biblia Tysiąclecia)

Właśnie obejrzałem najnowszy film Jane Campion „Psie pazury” i nie mam wątpliwości, że to nie tylko jeden z najważniejszych filmów sezonu, ale także frontrunner rozdania Oscarów 2022. Jane Campion tworzy filmy rzadko, na jej nowe produkcje musimy czekać latami. Z pewnością przeszła do historii kina głośnym obrazem „Fortepian” z 1993 roku, a „Psie pazury” ugruntują jej pozycję jako jednej z najważniejszych współczesnych reżyserek (dwa inne filmy, które chciałbym wyróżnić to „Anioł przy moim stole” i „Jaśniejsza od gwiazd”).

„Psie pazury” to tocząca się na Dzikim Zachodzie, w Montanie w roku 1925 roku historia dwóch zamożnych braci, którzy zajmują się hodowlą bydła. Phil (Benedict Cumberbatch) to gbur, abnegat, który stroni od ludzi, potrafi ich niszczyć, stereotypowy kowboj i macho. Dlatego z zaskoczeniem przyjmujemy wiadomość, że ukończył filologię klasyczną na uniwersytecie w Yale. Drugi brat, George (Jesse Plemons) ma lekką nadwagę, nie udało mu się ukończyć college’u, choć jest pracowitym i dobrym człowiekiem, nie cieszy się szacunkiem brata. Ale to właśnie on znajduje sobie żonę Rose (Kirsten Dunst), którą sprowadza na rancho wraz z jej synem z poprzedniego małżeństwa, studentem medycyny Peterem (Kodi Smit-McPhee). Phil nienawidzi nie tylko żony brata, ale przede wszystkim wrażliwego, subtelnego i nieco ekscentrycznego chłopaka, który zostaje pośmiewiskiem wszystkich poganiaczy bydła. Życie na farmie staje się dla wszystkich nie do zniesienia…

Nagle i zaskakująco zmienia się nastawienie Phila do młodego Petera. Właściciel rancza zaczyna rozmawiać z chłopakiem, uczy go jazdy konnej, zwierza mu się, jak ogromną pustkę w jego życiu utworzyła śmierć tajemniczego przyjaciela, niedoścignionego wzoru i autorytetu, Branco Henry’ego.

W sensualny, subtelny sposób film zajmuje się utrwalanym przez lata stereotypem amerykańskiego mężczyzny, niezłomnego kowboja, pozbawionego wrażliwości i emocji. Ale czy tej wrażliwości i emocji można pozbawić się całkowicie? Który Phil jest prawdziwy – ten brudny, opryskliwy człowiek, który gardzi nową żoną brata i jej dziwacznym synem, czy ten, który nawiązuje nić porozumienia z Peterem i wprowadza go w świat hodowców bydła i amerykańskiego Zachodu? Który z mężczyzn pokazuje prawdziwy „psi pazur” i który okazuje się wilkiem – nadwrażliwy Peter, czy silny i nieobawiający się niczego Phil?

Film jest pięknie nakręcony w Nowej Zelandii, w rodzinnych stronach Jane Campion, które imitują amerykańską Montanę. Ważnym elementem jest też mroczna, posępna muzyka autorstwa Jonny’ego Greenwooda z Radiohead. Akcja toczy się wolno, a na interpretację prawdy o bohaterach pozwalają nam niewielkie gesty, półsłówka, niedopowiedzenia. „Psie pazury” to tak naprawdę film o nieszczęśliwym człowieku i niespełnionej miłości, o lęku i samotności. Natychmiast przywodzi podobieństwa z innym ważnym obrazem „Tajemnica Brokeback Mountain” Anga Lee z 2005 roku.

Uważam, że czwórka aktorów tworzy w filmie wybitne kreacje. Na plan pierwszy wysuwa się oczywiście Benedict Cumbetbatch, który potrafi przeistoczyć się z bezwzględnego i  okrutnego potwora w człowieka uczuciowego, wręcz sentymentalnego, który płaci ogromną cenę za próbę przyjaźni z pasierbem brata. Znakomita jest Kirsten Dunst, która gra poszukującą szczęścia i zmagającą się z przeciwnościami losu uzależnioną od alkoholu młodą kobietę. Jako Peter świetnie radzi sobie Kodi Smit-McPhee, którego możemy pamiętać z dystopijnej „Drogi” z Vigo Mortensenem. Doskonale pokazuje swoją ekscentryczność i pozorną niewinność. I jest wreszcie George - Jesse Plemons, pozostający stale w cieniu swojego mądrzejszego brata.

„Psie pazury” to film niełatwy, mocno zapadający w pamięć, refleksyjny, zaskakujący. Jane Campion tworzy oparty na powieści Thomasa Savage’a nowoczesny western, w którym kowboje okazują się inni niż myśleliśmy, a niewinne, bojaźliwe owieczki potrafią okrutnie zamanifestować swoje „ja”. Film wato zobaczyć – dla ważnej tematyki i przepięknych zdjęć. Polecam.

Moja ocena: 9/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz