„GIEREK”, Polska 2022
Premiera kinowa: 21 stycznia 2022
Pewnie nie wszyscy czytelnicy Popkulturalnego Maniaka
pamiętają lata 70-te i epokę Gierka. Ja pamiętam ten okres jak przez mgłę, dużo
bardziej przemawiają do mnie lata 80-te, które już w pełni świadomie przeżyłem.
Mimo to filmowa biografia Edwarda Gierka, wbrew fatalnym recenzjom, negatywnym
opiniom widzów i wielu mankamentom, wywarła na mnie dosyć pozytywne wrażenie.
Film zbudowany jest na zasadzie klamry – rozpoczyna i kończy
tą samą sceną internowania Edwarda Gierka (Michał Koterski) nocą z 12 na 13
grudnia 1981 roku. W środku otrzymujemy obraz peerelowskiej Polski lat 70-tych
i prezentację szybkiej i błyskotliwej kariery Gierka – od partyjnego
przywództwa w Katowicach po pozyskanie najwyższego stanowiska w Polsce – I Sekretarza
Komitetu Centralnego PZPR. Film przedstawia Gierka jako polityka bystrego,
ludzkiego, bacznie obserwującego, co dzieje się w Europie Zachodniej i
zafascynowanego Stanami Zjednoczonymi, ale także marionetkę – krajem faktycznie
rządzi bardzo sprzyjający Związkowi Radzieckiemu Generał Jaruzelski (Antoni
Pawlicki), otoczony gronem swoich szpiegów i zaufanych współpracownikiem.
Gierek chce rozwijać państwo, buduje nowe, nowoczesne zakłady pracy, wprowadza
nowe technologie, ale fundusze na wszelkie inwestycje pozyskuje z pożyczek i
kredytów od zagranicznych banków. Prowadzi to do wielkiej inflacji, wzrostu cen
i upadku Gierka po należącej do niego złotej dekady lat 70-tych.
Często w swoich recenzjach zwracam uwagę na bardzo dobre
aktorstwo. W tym przypadku nie mogę tego powiedzieć. Michał Koterski bardzo się
stara jako tytułowy bohater, ale jest w tej roli zaledwie poprawny, nie do
końca przekonuje swoim aktorstwem. Nie najlepiej wypada Małgorzata Kożuchowska
jako Stanisława – żona Edwarda – jest histeryczna, rozedrgana, niewiarygodna.
Bardzo źle wypada Antoni Pawlicki jako Generał Jaruzelski – gra głupkowato, nieprzekonująco,
w niczym nie przypomina decydenta wprowadzenia stanu wojennego. Nieco lepiej
wypada Sebastian Stankiewicz jako towarzysz Maślak oraz – ku mojemu zaskoczeniu
– Agnieszka Więdłocha jako Marzena, inteligentna i błyskotliwa sekretarka
Gierka, tłamszona przez Służbę Bezpieczeństwa.
Film jest też nieco zbyt długi, trwa 140 minut, ale jest
ciekawym i chyba w miarę rzetelnym obrazem ówczesnej Polski. Na pewno uruchamia
pewne pokłady nostalgii, ale nie tworzy przekonującej całości, choć życiorys
Edwarda Gierka rzeczywiście zapewnił materiał na interesujący scenariusz. Być
może zatrudnienie innych aktorów i usprawnienie scenariusza mogłyby poprawić
jakość tego obrazu filmowego. A tak „Gierek” pozostaje jedynie filmem znośnym,
do zaakceptowania, ale z rekomendacjami chyba się tym razem wstrzymam.
Moja ocena: 6,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz