MOJA PRZYGODA Z LISTĄ PRZEBOJÓW PROGRAMU TRZECIEGO
Dziś ważny dzień dla fanów Listy Przebojów Programu
Trzeciego. 24 kwietnia 1982 roku na antenie Trójki Pan Marek Niedźwiecki
poprowadził pierwsze notowanie. Wygrała piękna piosenka „I’ll find my way home”
duetu Jon & Vangelis. Nie słuchałem tego notowania, miałem osiem lat, nie
wiedziałem, czym są listy przebojów, choć już chyba wtedy podświadomie czułem,
że będę lubił muzykę.
Pierwszego mojego notowania posłuchałem latem 1982. Byłem
wtedy z Ojcem i Siostrą na tzw. wczasach nad morzem, w Rowach. Była brzydka
pogoda i w sobotni wieczór Ojciec doszedł do wniosku, że posłuchamy Listy
Przebojów. Nie znałem i nie rozumiałem wtedy zasad listy, ale wiedziałem, że to
zestawienie najpopularniejszych piosenek w kraju. Moją uwagę zwróciło nagranie
„Las Palabras de Amor” Queen i tajemnicze „Jeszcze czekam” zespołu Exodus. To
musiał być sierpień.
Do Listy wróciłem za rok w wakacje. Przeżywałem wtedy swoją
pierwszą młodzieńczą muzyczną miłość, za chwilę miałem skończyć 10 lat i
marzyłem, żeby zarejestrować na moim małym Grundigu nagranie Urszuli
„Dmuchawce, latawce, wiatr”. Jak mi się ta Urszula podobała! Do dziś uważam, że
to jedno z najbardziej urokliwych polskich nagrań wszech czasów. Moja Siostra
szalała wówczas za „Moonlight shadow” Mike’a Oldfielda i Maggie Reilly i jej
ówczesny chłopak, a późniejszy mąż, poradził nam, że te piosenki są na pewno na
Liście Trójki i że tam uda nam się je uchwycić. Posłuchałem zatem tej audycji i
całkowicie mnie urzekła. Na początku nie mogłem zrozumieć zasad, choćby
dlaczego coś spada i potem już nie wraca, ale z każdym notowaniem wiedziałem
coraz więcej.
Od 1 stycznia 1984 roku prowadziłem już swój zeszyt, w który
wpisywałem z namaszczeniem każde notowanie. Takie notatki prowadziłem do 1995
roku. Pokochałem Listę Trójki. Stała się dla mnie oknem na świat, pierwszą i
bardzo istotną szkołą języka angielskiego, największym i najważniejszym hobby.
Nie chciałem opuścić żadnego notowania, często rujnując sobotnie plany
rodzinne. Przed weselem mojego kuzyna Mariusza urządzałem prawdziwe histerie,
że Lista jest najważniejsza. Z wesela mojej Siostry 27 września 1986 roku już
po prostu sobie wyszedłem, żeby posłuchać notowania 236. Było warto: w
poczekalni debiutował Eurythmics „The Miracle of Love”, a „Papa don’t preach”
mojej ukochanej Madonny awansowało z 6 na 2.
Listy słuchałem dla muzyki, dla piosenek, dla emocji –
szokujących awansów, nieoczekiwanych spadków, niesamowitych nowości, ale przede
wszystkim dla Pana Marka. Kultura osobista tego Prezentera i Dziennikarza, rozległa wiedza, pasja,
umiejętność pięknego mówienia o muzyce i artystach – to było coś, co sprawiało,
że nie można się było oderwać od radioodbiornika. Chyba nikt nigdy nie był dla
mnie większym wzorem, nikt nie stał się istotniejszym autorytetem. Byłem
nieszczęśliwy, kiedy Listę prowadzili Druhowie Zastępowi. Chciałem być Panem
Markiem…
Z Panem Markiem udało mi się spotkać dwukrotnie. Za każdym
razem było to duże przeżycie. Na początku XXI wieku Płockie Towarzystwo Naukowe
zaprosiło Marka Niedźwieckiego na spotkanie promujące akcesję Polski do Unii
Europejskiej. Nie udało mi się zdobyć zaproszenia na to spotkanie, ale i tak
wszedłem. Pan Marek opowiadał o muzyce z całego świata, prezentował nagrania,
ozdobione ciekawymi opowieściami i anegdotami. Zdobyłem autograf w książce o
Liście Przebojów i byłem naprawdę szczęśliwy. Po raz drugi udało mi się spotkać
z Panem Markiem i nawet zrobić zdjęcie na zlocie fanów Listy Przebojów z okazji
polskiego Topu Wszech Czasów w maju 2019 roku. Przesympatyczne spotkanie – nie
tylko ze względu na Pana Marka i innych Panów Redaktorów, ale także możliwość
poznania fantastycznych ludzi, ludzi, dla których Lista Trójki znaczyła równie
wiele, jak dla mnie…
Wraz z fascynacją Listą Przebojów Programu Trzeciego
rozwijała się moja pasja do muzyki i kolekcjonerstwo. Zaczynałem od kaset, w
latach 90-tych przeszedłem do płyt kompaktowych i tak do dziś udało mi ich się
uzbierać kilka tysięcy. 20 czerwca 1984, tuż przed moimi 11. urodzinami
powstało też pierwsze notowanie Mojej Listy Przebojów. W tym historycznym
zestawieniu moich ulubionych nagrań tygodnia wygrała Republika z „Obcym
astronomem”. Ależ wtedy dużo dobrego działo się w polskiej i zagranicznej
muzyce. I tak tydzień w tydzień powstają do dziś nowe notowania. Niedługo minie
37 lat. Nigdy nie pomyślałem, że moja lista przetrwa Listę Trójki.
Na Listę Przebojów i Pana Marka obraziłem się tylko raz –
kiedy odszedł na pewien czas do innej stacji. Na początku byłem twardy i
porzuciłem słuchanie Listy, potem zacząłem zaglądać do Internetu, żeby
sprawdzić, co dzieje się w notowaniach, aż wreszcie wróciłem do regularnego
słuchania i głosowania. Powrót Pana Marka był dla mnie wielkim świętem.
Głosowanie też zawsze było ważnym rytuałem, czasami głosowałem telefonicznie,
czasami na kartkach pocztowych, potem wszystko ułatwił system elektroniczny.
Aż wreszcie naszedł pamiętny 15 maja 2020. Środek pandemii,
na szczycie debiutuje Kazik. Nie będę pisał, co było dalej, bo to bardzo
przykry temat dla wszystkich fanów Listy Przebojów, Pana Marka i stacji
radiowej zwanej dawniej Trójką. Te obrzydliwe pomówienia o oszustwa, promowanie
artystów za pieniądze, ten niedorzeczny audyt, którego wyników nigdy nie
poznaliśmy, te żenujące konferencje, podczas których wielbiciele Listy, znający
wszelkie zasady programu na pamięć, dowiadywali się, że Kazik nie powinien
znaleźć się na Liście, bo nie było go w propozycjach do głosowania (niestety,
setki głosujących, łącznie ze mną, widziały, że tam był), opowieści, że nie
mógł być w zestawieniu, bo nie było go w poczekalni (piosenki, które weszły na
listę z pominięciem poczekalni można liczyć w dziesiątkach) i wreszcie nie mógł
być na 1. miejscu, bo nie ma debiutów na szczycie (są, a właściwie bywały,
choćby „Nie ma fal” Dawida Podsiadły). I to wszystko na dwa tygodnie przed
notowaniem 2000.
Było bardzo smutno. Piątki bez Listy i bez fejsbukowej grupy
Liściastych były jak wyrwy w życiorysie. Wszyscy tęsknili za rytuałami 38 lat.
Na szczęście magiczne cyferki z adresu Myśliwiecka 3/5/7 znów zaczęły być dla
nas ważne, ale już w zupełnie innym, nowym kontekście, nowym wymiarze.
Lista Przebojów Programu Trzeciego była niezwykłym
popkulturowym fenomenem. Prowadzącym udawało się gromadzić przed
radioodbiornikami tysiące osób, zachęcać setki do regularnego głosowania. Lista
wylansowała wiele wspaniałych piosenek i dziesiątki fantastycznych artystów.
Dlatego będę o tej wyjątkowej audycji ZAWSZE pamiętał.
Fajne wspomnienia. Dla mnie lista to też mnóstwo niezwykłych wieczorów, w tym te magiczne na wakacyjnych mazurskich żaglach, kiedy listy suchaliśmy z walkmana z radiem (tak, były takie) z podłączonymi do wejścia słuchawkowego małymi głośniczkami...
OdpowiedzUsuń