Arab Blues (Un divan a Tunis), Francja/Tunezja 2019
Polska premiera: 14 sierpnia 2020
Bardzo tęsknię za kinem. Dużym ekranem, zgaszonymi światłami,
tą szczególną atmosferą. Dziś moje ostatnie wspomnienie z kina, jeszcze sprzed
ponownego zamknięcia – zgrabna i urocza francuska propozycja „Arab Blues”. To
ciekawy obraz arabskiej społeczności w Tunisie, ludzi, którzy bardzo
potrzebują odrobiny normalności i powiewu Wielkiego Świata i Zachodu. Otrzymują
je w postaci gabinetu psychoanalizy, który otwiera powracająca po latach do
ojczyzny piękna, mądra i światowa Selma (Golshifteh Farahani). Kobieta wraca do
Tunezji po kilku latach pobytu w Paryżu, gdzie studiowała psychologię.
Selma wynajmuje lokal, otwiera i organizuje gabinet
psychoanalizy. Jest pełna wiary, że się uda, ale także obaw, jak zamknięta,
kulturowo odmienna od Zachodu Europy, społeczność Tunisu przyjmie taką
propozycję. Popularność gabinetu przekracza jej wszelkie oczekiwania, a przed
drzwiami ustawiają się długie kolejki. Okazuje się, że społeczeństwo arabskie
niczym nie różni się od społeczności miast europejskich i do gabinetu trafiają
pacjenci z podobnymi zaburzeniami, problemami lub choćby potrzebą porozmawiania
z kim neutralnym, kimś, kto wysłucha, wesprze, zrozumie.
Popularność gabinetu Selmy jest tak duża, że zaczyna się nią
interesować lokalna policja. Czy Selma na pewno skończyła studia w Paryżu?
Czy posiada pełne kwalifikacje, by prowadzić swoją terapeutyczną działalność?
Reżyserka filmu Manele Labidi w zręczny sposób przybliża nam
świat Islamu i pokazuje, że choć jego przedstawiciele mają całkowicie inną
kulturę, religię i wizję życia, niż mieszkańcy Zachodu, są takimi samymi
istotami ludzkimi, o często kruchej konstrukcji psychologicznej, z trudem
radzącymi sobie z wyzwaniami współczesnego świata. Film mówi o poważnych
kwestiach, ale w dowcipny i sympatyczny sposób. Sceny, w których Selma stara
się w urzędach zdobyć oficjalne pozwolenie na swoją działalność przywołują z
pamięci obrazki z peerelowskich komedii Stanisława Barei.
Naprawdę warto spędzić z Selmą prawie dwie godziny w jej gabinecie.
To nieco inne spojrzenie na świat Islamu i interesująca propozycja filmowa,
którą mogę śmiało polecić. Bardzo ciekawie zdecydowano się też przełożyć tytuł filmu - w oryginale nazywa się "Kozetka w Tunisie". "Arab Blues" wydaje się być dowcipniejsze i bardziej trafione.
Moja ocena: 7/10
Chyba wszyscy tęsknimy za atmosferą kina, za szczególnym klimatem, który pozwala uwolnić swoje emocje i przez dwie godziny być w innym świecie. Ogromnie żałuję, że nie udało mi się obejrzeć tego filmu. W recenzji brzmi bardzo ciekawie, zwłaszcza że świat islamu nie jest do konca odgadniony. Ten film z pewnością przybliża obyczaje arabskiej społeczności. Czuję się zachęcona do obejrzenia ,Arab Blues'
OdpowiedzUsuńJa też zamierzam obejrzeć ten film!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń