środa, 9 grudnia 2020

 

Arab Blues (Un divan a Tunis), Francja/Tunezja 2019

Polska premiera: 14 sierpnia 2020



Bardzo tęsknię za kinem. Dużym ekranem, zgaszonymi światłami, tą szczególną atmosferą. Dziś moje ostatnie wspomnienie z kina, jeszcze sprzed ponownego zamknięcia – zgrabna i urocza francuska propozycja „Arab Blues”. To ciekawy obraz arabskiej społeczności w Tunisie, ludzi, którzy bardzo potrzebują odrobiny normalności i powiewu Wielkiego Świata i Zachodu. Otrzymują je w postaci gabinetu psychoanalizy, który otwiera powracająca po latach do ojczyzny piękna, mądra i światowa Selma (Golshifteh Farahani). Kobieta wraca do Tunezji po kilku latach pobytu w Paryżu, gdzie studiowała psychologię.

Selma wynajmuje lokal, otwiera i organizuje gabinet psychoanalizy. Jest pełna wiary, że się uda, ale także obaw, jak zamknięta, kulturowo odmienna od Zachodu Europy, społeczność Tunisu przyjmie taką propozycję. Popularność gabinetu przekracza jej wszelkie oczekiwania, a przed drzwiami ustawiają się długie kolejki. Okazuje się, że społeczeństwo arabskie niczym nie różni się od społeczności miast europejskich i do gabinetu trafiają pacjenci z podobnymi zaburzeniami, problemami lub choćby potrzebą porozmawiania z kim neutralnym, kimś, kto wysłucha, wesprze, zrozumie.

Popularność gabinetu Selmy jest tak duża, że zaczyna się nią interesować lokalna policja. Czy Selma na pewno skończyła studia w Paryżu? Czy posiada pełne kwalifikacje, by prowadzić swoją terapeutyczną działalność?

Reżyserka filmu Manele Labidi w zręczny sposób przybliża nam świat Islamu i pokazuje, że choć jego przedstawiciele mają całkowicie inną kulturę, religię i wizję życia, niż mieszkańcy Zachodu, są takimi samymi istotami ludzkimi, o często kruchej konstrukcji psychologicznej, z trudem radzącymi sobie z wyzwaniami współczesnego świata. Film mówi o poważnych kwestiach, ale w dowcipny i sympatyczny sposób. Sceny, w których Selma stara się w urzędach zdobyć oficjalne pozwolenie na swoją działalność przywołują z pamięci obrazki z peerelowskich komedii Stanisława Barei.

Naprawdę warto spędzić z Selmą prawie dwie godziny w jej gabinecie. To nieco inne spojrzenie na świat Islamu i interesująca propozycja filmowa, którą mogę śmiało polecić. Bardzo ciekawie zdecydowano się też przełożyć tytuł filmu - w oryginale nazywa się "Kozetka w Tunisie". "Arab Blues" wydaje się być dowcipniejsze i bardziej trafione. 

Moja ocena: 7/10

3 komentarze:

  1. Chyba wszyscy tęsknimy za atmosferą kina, za szczególnym klimatem, który pozwala uwolnić swoje emocje i przez dwie godziny być w innym świecie. Ogromnie żałuję, że nie udało mi się obejrzeć tego filmu. W recenzji brzmi bardzo ciekawie, zwłaszcza że świat islamu nie jest do konca odgadniony. Ten film z pewnością przybliża obyczaje arabskiej społeczności. Czuję się zachęcona do obejrzenia ,Arab Blues'

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też zamierzam obejrzeć ten film!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń