sobota, 18 lipca 2020

„W tenisie love znaczy zero” (Love Means Zero), USA 2017

Wyznam, że bardzo cenię sobie pojawiające się w polskich kinach filmy dokumentalne. Pamiętam, że byłem zachwycony filmem „Sugar Man”, w ubiegłym roku moją uwagę przyciągnął fil „Maiden” o pierwszej żeńskiej drużynie okrążającej kulę ziemską jachtem, jest też wiele znakomitych dokumentalnych pozycji biograficznych. Wczoraj w ramach cyklu Filmoterapia z Sensem w naszym lokalnym Novym Kinie Przedwiośnie dość nieoczekiwanie trafiłem na dokument psychologiczno-sportowy – film „W tenisie love znaczy zero”.

Dokument w reżyserii Jasona Kohna opowiada o stworzonej na przełomie lat 70-tych i 80-tych, odnoszącej ogromne sukcesy, szkole tenisowej dla młodzieży, założonej i prowadzonej przez Amerykanina włoskiego pochodzenia, Nicka Bollettieri. Choć Nick paradoksalnie nigdy nie był ekspertem w dziedzinie tenisa, można śmiało powiedzieć, że zrewolucjonizował profesjonalny świat tej dyscypliny, doprowadził do pojawienia się wielkoszlemowych turniejach coraz młodszych zawodników, a wychowankami jego szkoły były takie sportowe osobowości i gwiazdy, jak Andre Agassi, Boris Becker, czy Monica Seles.

Film jest skonstruowany na zasadzie wywiadu reżysera z osiemdziesięcioośmioletnim obecnie Bollettierim, przerywanego scenami archiwalnymi z wywiadami jego podopiecznych oraz fragmentami najważniejszych meczy, także z takich prestiżowych turniejów, jak Wimbledon, French Open, czy US Open. Słyszymy też byłe gwiazdy wypowiadające się o szkole i o trenerze z perspektywy lat (co ciekawe, najwybitniejszy uczeń Nicka, Andre Agassi, odmówił udziału w projekcie).

Dokument to psychologiczne stadium człowieka bezrefleksyjnie opętanego żądzą sukcesu, bezwzględnego tyrana, który tak potrafi wpłynąć na młodych tenisistów (by nie rzec – zmanipulować ich), że – mimo morderczych treningów, ciężkiej pracy w szkole i w internacie i ciągłej rywalizacji – prawie wszyscy kochali swojego trenera, bezgranicznie mu ufali i traktowali jak ojca. Bollettieri, doprowadzając swoich zawodników na sam szczyt, często rujnował ich psychikę i poczucie rzeczywistości.

Film jest kolejnym ciekawym spojrzeniem na świat tenisa, zwłaszcza po dwóch fabułach dotyczących tego sportu, które stosunkowo niedawno gościły na ekranach naszych kin: „Wojna płci” z 2017 roku z emmą Stone i Steve’m Carellem oraz „Borg/McEnroe. Między odwagą a szaleństwem” z tego samego roku ze świetnymi rolami Sverrira Gudnasona i Shia LaBeoufa. To produkcja nie tylko dla zagorzałych wielbicieli tenisa i sportu w ogóle, ale dla wszystkich, których interesuje psychologia człowieka i wpływ jednostki na drugą osobę.

Moja ocena: 8/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz