wtorek, 7 lipca 2020

„#Tuiteraz” (#JeSuisLa), Belgia/Francja 2019

Polska premiera: 10 lipca 2020

Belgijsko-francuska produkcja „#Tuiteraz” to lekki, uroczy, ale niepozbawiony pewnych filozoficznych wartości i życiowych obserwacji nowy film w naszych kinach.

Stephane jest właścicielem pięknie usytuowanej, ale nie do końca popularnej zamiejskiej restauracji niedaleko Bordeaux. Na stronie Tripadvisor można przeczytać, że to restauracja rodem z filmu „Lśnienie” lub znakomite miejsce na ostatnią randkę przed rozstaniem. Stephane pozostaje w reparacji ze swoją żoną , choć utrzymuje z nią bardzo pozytywne relacje. Ma też dwóch dorosłych synów i … nową pasję. Odkrywa media społecznościowe, prezentuje piękne zdjęcia i nawiązuje intymną relację z atrakcyjną i utalentowaną Koreanką.

Pewnej nocy postanawia porzucić swoje dotychczasowe życie i wsiada do samolotu lecącego do Korei – na podbój Seulu i na spotkanie z piękną Soo. Dziewczyna nie odbiera go jednak z sali przylotów i bohater jest zmuszony koczować na seulskim lotnisku. Jego świetne zdjęcia i ich opisy zmieniają go jednak w gwiazdę portali społecznościowych. Czy Stephane spotka kobietę, w której się zadurzył? Czy uda mu się powrócić do Francji i odciąć od internetowej akcji #jestemtu i #francuskikochanek?

Choć film wykorzystuje podobny motyw, co „Terminal” Stevena Spielberga z Tomem Hanksem i Catherine Zeta-Jones, pokazuje pobyt Stephane’a na lotnisku w bardziej urokliwy i nieco mniej przewidywalny sposób, niż było to w przypadku Viktora Navorskiego. Możemy także zobaczyć piękne widoki współczesnego Seulu i ekscytujące parki kwitnącej wiśni.

Z filmu płynie także bardzo rozsądny morał – czasami nie trzeba szukać szczęścia na drugim końcu globu. Wystarczy dostrzec je wokół siebie.

Bardzo miła propozycja, do obejrzenia której zdecydowanie zachęcam.

Moja ocena: 8/10


1 komentarz:

  1. No i gdzie tu obejrzeć taki film podczas tej strasznej pandemii? Dzięki chociaż za rekomendację, może kiedyś się przydarzy. A jeśli już mowa o filmach, których akcja niemal w całości rozgrywa się na lotnisku, to przypomina mi się, dla mnie czarujący, stary brytyjski film (chyba brytyjski) "Z życia VIP-ów" z 1963 roku w reżyserii A. Asquitha z Elizabeth Taylor i Richardem Burtonem, zdobywca paru nagród, m.in. Oscara za uroczą rolę drugoplanową dla Margaret Rutherford. Bardzo zajmująca sieć intryg trzyma w napięciu do końca, a wszystko rozgrywa się niemal jak w antycznej tragedii - w jedną noc w jednym miejscu - właśnie na lotnisku wśród pasażerów oczekujących na opóźniony samolot. Polecam.

    OdpowiedzUsuń