wtorek, 7 lipca 2020

„Coś się kończy, coś zaczyna” (Endings, Beginnings), USA 2019

Polska premiera: 3 lipca 2020

Daphne (Shailene Woodley – pamiętna Hazel z „Gwiazd naszych wina” i Alexandra ze świetnych „Spadkobiercach” – wierzę, że ta aktorka odbierze kiedyś statuetkę Oscara) – młoda, atrakcyjna dziewczyna – nagle i niespodziewanie porzuca pracę, którą ceni i lubi, rozstaje się z Adrianem – wieloletnim kochającym i kochanym partnerem i wprowadza się do domku przy basenie swojej siostry. Jest zagubiona i wyraźnie nie radzi sobie ze swoim życiem. I tu do akcji wkracza dwóch bohaterów i pojawia się motyw znany w kinie i literaturze od zawsze : ich dwóch, ona jedna.

Na basenowej imprezie sylwestrowej u swojej siostry Daphne poznaje dwóch chłopaków – jeden z nich to Jack – wrażliwy pisarz i uniwersytecki pracownik naukowy (w tej roli – Jamie Dornan – tak, tak, słynny Christian Grey o 50 twarzach) i Frank (Sebastian Stan) – niebieski ptak, który hedonistycznie korzysta z życia. Oczywiście, obaj zakochują się w Daphne, a Daphne zakochuje się w obu mężczyznach. Na domiar złego Jack i Frank są od lat najlepszymi przyjaciółmi. Czy trudna sytuacja pozwoli zakochanym w Daphne chłopakom utrzymać wieloletnią męską  przyjaźń? Jakie traumatyczne wydarzenia wpłynęły na rozchwianie emocjonalne głównej bohaterki?

„Coś się kończy, coś zaczyna” nie jest filmem złym, ale nie jest na pewno propozycją znakomitą. To ciekawe spojrzenie na kwestię miłosnego trójkąta, reżyser próbuje nadać problemowi głębię, aktorzy grają dobrze, ale film nie tworzy spójnej i przekonującej całości. Czegoś do zachwytu brakuje…

Film można zobaczyć, ale z całą pewnością można bez niego żyć, bo nie wnosi do historii kina, ani obserwacji człowieka nic nowego, czy spektakularnego. Na wyróżnienie zasługuje natomiast świetna ścieżka dźwiękowa oraz ciekawy i dowcipny sposób ukazywania inteligentnych dyskusji tekstowych między Daphne i Frankiem.

Moja ocena: 6/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz