„LICORICE PIZZA” (Licorice Pizza), USA 2021
Premiera kinowa: 31 grudnia 2021
Już dziś poznamy nominacje do tegorocznej edycji Nagród
Akademii Filmowej, znanych jako Oscary. Mam w tym roku swoich faworytów, a
jednym z filmów, za który będę bardzo mocno trzymał kciuki, jest niezwykły
obraz jednego z najważniejszych amerykańskich reżyserów, Paula Thomasa
Andersona – „Licorice Pizza”. Anderson już wielokrotnie udowadniał, że jest
reżyserem wybitnym, unikalnym, niezwykłym – od „Boogie Nights”, poprzez „Magnolię”,
„Aż poleje się krew”, „Mistrza” aż po „Nić widmo” i „Licorice Pizza” pokazuje,
że każdy jego film jest inny, osobliwy, wyjątkowy na swój sposób, ale chyba
jeszcze żadna z produkcji Andersona nie była takim zastrzykiem optymizmu i
pozytywnej energii.
Wszystko dzieje się w Ameryce lat 70-tych za czasów
prezydentury Nixona. Nastoletni Gary Valentine (to filmowy fantastyczny debiut
Coopera Hoffmana, syna przedwcześnie zmarłego Philipa Seymoura Hoffmana) jest
dziecięcą gwiazdą seriali oraz młodym przedsiębiorcą z głową na karku. Głowę tę
traci dla asystentki fotografa, 28-letniej Alany (to też aktorski debiut Alany
Haim), którą poznaje podczas jednego z castingów. Choć tę dziwną parę dzieli
praktycznie wszystko – wiek, zainteresowania, religia, nastawienie do życia –
magnetyzm serc sprawia, że coś ich do siebie przez cały czas przyciąga. Alanie
zaczyna imponować szczeniacki upór Gary’ego i jego przedsiębiorczość, chłopak
jest zauroczony starszą od siebie młodą kobietą. Alana i Gary zakładają firmę
sprzedającą łóżka wodne, potem chłopak inwestuje w salon gier, a ona pracuje w
sztabie wyborczym kandydata na gubernatora. Ich losy łączą się i dzielą. Czy
ten wiązek ma szansę przetrwania? Jak skończą się miłosne (i nie tylko)
perypetie tej szalonej amerykańskiej pary?
„Licorice Pizza” to wspaniały, barwny portret Ameryki
wczesnych lat 70-tych, Ameryki, która zmaga się ze skutkami wojny w Wietnamie,
ale jest krajem niekończących się możliwości, w którym każdy, kto ma choć
odrobinę oleju w głowie i talentu, może zrobić prawdziwą karierę, kraju wolnej
miłości.
Nie sposób nie polubić głównych bohaterów. Młody Hoffman
jest przezabawny w swoich nastoletnich próbach miłosnych podbojów i przedsiębiorczych
pomysłach. Prawdziwą gwiazdą jest tu jednak Alana Haim – dotychczas znana z
bardzo cenionego i popularnego zespołu amerykańskiego Haim, który współtworzy z
siostrami Danielle i Este. Co ciekawe, cała rodzina państwa Haimów – rodzice i
pozostałe siostry – zagrali w filmie Andersona. Alana Haim zagrała jedną z
najciekawszych ról sezonu, znakomicie ukazując rozterki między sympatią (a może
nawet miłością do Gary’ego) a zdrowym rozsądkiem i próbą rozpoczęcia
samodzielnego dorosłego życia.
Fantastyczni są także znani aktorzy w epizodach: Harriet
Sansom Harris jako szefowa agencji aktorskiej, w której chce się zatrudnić
Alana, Sean Penn jako zblazowany aktor, znany ze swych scen motocyklowych, a
przede wszystkim stylizowany na Barry’ego Gibba z Bee Gees fenomenalny Brandon
Cooper w roli kupującego wodne łóżko gwiazdora-playboya, partnera Barbry
Streisand.
Dialogi skrzą się humorem i licznymi aluzjami do kultury
masowej Ameryki lat 70-tych. Bohaterów spotykają zaskakujące przygody, a w tle
przez cały czas tkwi przekaz: All you need is love.
„Licorice Pizza” to film przeciekawy i bardzo udany.
Nakręcony w konwencji kina lat 70-tych, budzi nostalgię, ale przede wszystkim
bawi i nastraja pozytywnie. Bardzo ciekawa propozycja na weekend walentynkowy (z
pewnością o niebo lepsza od pojawiających
się w tym okresie wielu lepszych i gorszych komedyjek romantycznych). Polecam
gorąco, szczerze i serdecznie.
Moja ocena: 9,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz