wtorek, 8 lutego 2022

 

„LICORICE PIZZA” (Licorice Pizza), USA 2021

Premiera kinowa: 31 grudnia 2021


Już dziś poznamy nominacje do tegorocznej edycji Nagród Akademii Filmowej, znanych jako Oscary. Mam w tym roku swoich faworytów, a jednym z filmów, za który będę bardzo mocno trzymał kciuki, jest niezwykły obraz jednego z najważniejszych amerykańskich reżyserów, Paula Thomasa Andersona – „Licorice Pizza”. Anderson już wielokrotnie udowadniał, że jest reżyserem wybitnym, unikalnym, niezwykłym – od „Boogie Nights”, poprzez „Magnolię”, „Aż poleje się krew”, „Mistrza” aż po „Nić widmo” i „Licorice Pizza” pokazuje, że każdy jego film jest inny, osobliwy, wyjątkowy na swój sposób, ale chyba jeszcze żadna z produkcji Andersona nie była takim zastrzykiem optymizmu i pozytywnej energii.

Wszystko dzieje się w Ameryce lat 70-tych za czasów prezydentury Nixona. Nastoletni Gary Valentine (to filmowy fantastyczny debiut Coopera Hoffmana, syna przedwcześnie zmarłego Philipa Seymoura Hoffmana) jest dziecięcą gwiazdą seriali oraz młodym przedsiębiorcą z głową na karku. Głowę tę traci dla asystentki fotografa, 28-letniej Alany (to też aktorski debiut Alany Haim), którą poznaje podczas jednego z castingów. Choć tę dziwną parę dzieli praktycznie wszystko – wiek, zainteresowania, religia, nastawienie do życia – magnetyzm serc sprawia, że coś ich do siebie przez cały czas przyciąga. Alanie zaczyna imponować szczeniacki upór Gary’ego i jego przedsiębiorczość, chłopak jest zauroczony starszą od siebie młodą kobietą. Alana i Gary zakładają firmę sprzedającą łóżka wodne, potem chłopak inwestuje w salon gier, a ona pracuje w sztabie wyborczym kandydata na gubernatora. Ich losy łączą się i dzielą. Czy ten wiązek ma szansę przetrwania? Jak skończą się miłosne (i nie tylko) perypetie tej szalonej amerykańskiej pary?

„Licorice Pizza” to wspaniały, barwny portret Ameryki wczesnych lat 70-tych, Ameryki, która zmaga się ze skutkami wojny w Wietnamie, ale jest krajem niekończących się możliwości, w którym każdy, kto ma choć odrobinę oleju w głowie i talentu, może zrobić prawdziwą karierę, kraju wolnej miłości.

Nie sposób nie polubić głównych bohaterów. Młody Hoffman jest przezabawny w swoich nastoletnich próbach miłosnych podbojów i przedsiębiorczych pomysłach. Prawdziwą gwiazdą jest tu jednak Alana Haim – dotychczas znana z bardzo cenionego i popularnego zespołu amerykańskiego Haim, który współtworzy z siostrami Danielle i Este. Co ciekawe, cała rodzina państwa Haimów – rodzice i pozostałe siostry – zagrali w filmie Andersona. Alana Haim zagrała jedną z najciekawszych ról sezonu, znakomicie ukazując rozterki między sympatią (a może nawet miłością do Gary’ego) a zdrowym rozsądkiem i próbą rozpoczęcia samodzielnego dorosłego życia.

Fantastyczni są także znani aktorzy w epizodach: Harriet Sansom Harris jako szefowa agencji aktorskiej, w której chce się zatrudnić Alana, Sean Penn jako zblazowany aktor, znany ze swych scen motocyklowych, a przede wszystkim stylizowany na Barry’ego Gibba z Bee Gees fenomenalny Brandon Cooper w roli kupującego wodne łóżko gwiazdora-playboya, partnera Barbry Streisand.

Dialogi skrzą się humorem i licznymi aluzjami do kultury masowej Ameryki lat 70-tych. Bohaterów spotykają zaskakujące przygody, a w tle przez cały czas tkwi przekaz: All you need is love.

„Licorice Pizza” to film przeciekawy i bardzo udany. Nakręcony w konwencji kina lat 70-tych, budzi nostalgię, ale przede wszystkim bawi i nastraja pozytywnie. Bardzo ciekawa propozycja na weekend walentynkowy (z pewnością o niebo lepsza od  pojawiających się w tym okresie wielu lepszych i gorszych komedyjek romantycznych). Polecam gorąco, szczerze i serdecznie.

Moja ocena: 9,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz