czwartek, 27 maja 2021

 

OJCIEC („The Father”), Wielka Brytania 2020

Polska premiera: 21 maja 2021



Wreszcie udało mi się powrócić do kina, a swoją przygodę z przybytkiem dziesiątej muzy wznowiłem w bardzo dobrym stylu – wraz z brytyjską produkcją „Ojciec”, jednym z najważniejszych filmów ubiegłego sezonu filmowego. Na początek kilka wrażeń z powrotu do kina – nic nie zastąpi wielkiego ekranu i atmosfery sali kinowej – bardzo się cieszę, że mogłem tej magii ponownie doświadczyć, choć na wielki powrót wybrałem film niełatwy, przykry, niepokojący, ale z pewnością ważny.

Twórcą filmu jest francuski dramaturg, scenarzysta i reżyser Florian Zeller. Scenariusz obrazu powstał na podstawie jego własnej sztuki i właśnie w nieco teatralnej konwencji „Ojciec” został nakręcony. Tytułowym bohaterem filmu jest starzejący się mężczyzna, Anthony (fenomenalny – jak zawsze – Anthony Hopkins).

Film to poruszająca podróż w głąb psychiki starszego człowieka, u którego postępują procesy demencyjne – to niezwykle udane przedstawienie niemocy umysłowej mężczyzny, który pragnie pozostać samodzielny, chce prowadzić normalne życie, ale wiek i choroba uniemożliwiają mu to. W filmie rzeczywistość miesza się z wytworami umysłu starego człowieka – przez chwilę przestajemy być świadomi, co jest prawdą, kto jest rzeczywiście córką Anthony’ego (w tej roli fantastyczna Olivia Colman, która w każdej swojej odsłonie  ukazuje nową twarz i pokłady niezwykłego talentu), co się stało z drugą córką, kim są tajemnicze postaci, które przewijają się przez pokój Anthony’ego.

„Ojciec” to film bardzo spokojny, kameralny, nakręcony właściwie jedynie we wnętrzach, a jednocześnie niezwykle emocjonalny, nie pozostawiający odbiorcy bez refleksji, nie dający wewnętrznego spokoju. Anthony Hopkins (słusznie nagrodzony za tę rolę Oscarem) tworzy kolejną wielką kreację w swoim repertuarze, obraz człowieka zagubionego, miotanego różnymi emocjami, nie potrafiącego odróżnić faktów od urojeń. Z potulnego jowialnego staruszka potrafi w ciągu sekundy przeistoczyć się w okrutnego, złośliwego, podłego starca, z którym nie chcą współpracować żadne opiekunki. Film w ciekawy sposób ukazuje też emocje Anne, córki Anthony’ego, która walczy z poczuciem obowiązku zapewnienia opieki swojemu rodzicowi w obliczu nadziei na ułożenie sobie życia z dala od Londynu.

„Ojciec” to propozycja ciekawa, oryginalna, inna od znanych filmów dotyczących problemu starzenia się (choćby od goszczącego niedawno na ekranach filmu „Jeszcze jest czas” Viggo Mortensena). To swoisty spektakl z dwiema głównymi rolami – Hopkins i Colman – wybitnymi i niezapomnianymi oraz szeregiem epizodycznych ról drugoplanowych. Z pewnością wart uwagi. Polecam.

Moja ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz