niedziela, 9 maja 2021

 

Mira Marcinów „Bezmatek” Wydawnictwo Czarne 2020



„Bezmatek” Miry Marcinów to bez wątpienia jedna z najbardziej poruszających, przykrych i przygnębiających pozycji książkowych, jakie ostatnio czytałem. To obsypany licznymi wyróżnieniami i nagrodami (między innymi Paszportem Polityki) obraz porażającej miłości matki i córki w obliczu śmierci, to historia rodzinna i portret bezkompromisowych relacji dwóch kobiet, to wreszcie psychologiczny opis bohaterki, która staje się częścią tytułowego bezmatka – w świecie natury jest to rodzina pszczela pozbawiona królowej-matki, rój, który nie ma szans na przeżycie. Czy takie szanse ma główna bohaterka książki? Czy rzeczywiście można przejść przez fazy żałoby po śmierci rodzica, czy można tę żałobę „przepracować”?

Mira Marcinów jest filozofem i psychologiem. Nie wiem, do jakiego stopnia utożsamia się z główną bohaterką swojej powieści, ale jeśli pisze o sobie, swojej rodzinie i własnych przeżyciach i doświadczeniach, jest to obraz jednego z najodważniejszych i najważniejszych emocjonalnych „coming-outów” w polskiej literaturze.

Książka jest dodatkowo intrygująca w sferze formalnej. Pozycja składa się z szeregu krótkich rozdziałów. Czasami taki rozdział tworzy fabularną całość, czasami jest to fragment poetycki, by w innym miejscu być jedynie pojedynczym zdaniem, ale zdaniem, które całkowicie wybija cię emocjonalnie z równowagi, zdaniem, które każe myśleć, zmusza do analizy sytuacji, nie pozwala czytać dalej. Mira Marcinów przywołuje liczne związane z matką historie z dzieciństwa i wieku nastoletniego, otwarcie pisze, jak trudny charakter matki, jest niespełniona, niestereotypowa dusza matki-artystki, jej uzależnienie od alkoholu i mężczyzn wpłynęły na ich relacje.

Najbardziej gorzkie i poruszające są opisy nowych relacji, które tworzą się między kobietami w obliczu śmiertelnej choroby. Córka zachwyca swoim oddaniem, poświęceniem, a jednocześnie przeraża niemożnością wprowadzenia żadnych zmian w życiu,  brakiem możliwości udzielenia matce pomocy, bezsilnością wobec odejścia matki. Te wszystkie obrazy zostają z czytelnikiem na długo, trudno jest przez nie przejść, a mimo to nie można oderwać się od lektury.

Pięknie napisał o książce Macinów laureat Nagrody Nike, Marek Bieńczyk: „Najpierw jest drżenie; po tej lekturze trudno wrócić się do siebie. Później jest zazdrość; facetowi tak trudno przedrzeć się w gorzki i wspaniały świat matki i córki. I wreszcie doznanie piękna: Mira Marcinów, to nucąc, to tnąc ostro, napisała niezwykłą książkę o łaknieniu życia.”

Nie sposób się z tą opinią nie zgodzić, bo choć „Bezmatek” to książka o śmierci, to przede wszystkim apoteoza życia, może trudnego, nieprzewidywalnego, często nie przeżytego w najlepszy możliwy sposób, ale życia niezwykłego, niebagatelnego, życia Lili – matki głównej bohaterki.

Nie jestem przekonany, czy powinienem tę pozycję polecać, choć jest bez wątpienia ważna, szczególna, wyjątkowa. Decyzję, czy sięgnąć po „Bezmatek”, pozostawiam czytelnikom, ale ostrzegam – po lekturze trudno się otrząsnąć i udawać, że nic się nie stało.

Moja ocena: 9/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz