BRIT AWARDS 2021
W ubiegłym tygodniu w Londynie odbyła się pół-realna
pół-wirtualna ceremonia wręczenia nagród brytyjskiego przemysłu
fonograficznego, znanych jako Brit Awards. Bardzo sobie te nagrody cenię, nie
ma tam aż tak wielu kategorii, jak w przypadku Grammy Awards, i mam wrażenie,
że zwłaszcza ostatnimi laty Brit Awards są bardziej otwarte na nowości i
niezależne od wpływów najważniejszych graczy w brytyjskim przemyśle
rozrywkowym.
Największą zwyciężczynią wieczoru stała się Dua Lipa,
nagrodzona jako Najlepsza Brytyjska Wokalistka (pokonała tu Jessie Ware, Arlo
Parks, Celeste i Lianne La Havas) oraz wyróżniona w bardzo prestiżowej
kategorii Brytyjski Album Roku (na tym polu wygrała z trzema kobietami - Jessie
Ware, Arlo Parks, Celeste – oraz brytyjskim raperem o pseudonimie J. Hus).
Nieco mi żal, że nagrody nie dostała Jessie Ware – jej album „What’s Your
Pleasure?” jest cudowny, ale był to jednak zdecydowanie rok Dua Lipy i jej
przebojowego albumu „Future Nostalgia”. Jej świetny występ podczas ceremonii ma
już miliony odsłon na youtube’ie.
Nominowany za Album Roku raper J. Hus musiał zadowolić się
statuetką dla Najlepszego Brytyjskiego Wokalisty, pokonując czterech innych
brytyjskich muzyków, a byli to: AJ Tracey, Headie One, Joel Corry i Yungblud.
Dużym zaskoczeniem było pominięcie w tej kategorii byłego członka zespołu One
Direction, Harry’ego Stylesa, dla którego był to fenomenalny rok. Harry musiał
się zadowolić nagrodą za Brytyjski Singiel Roku „Watermelon Sugar”.
Za Najlepszy Brytyjski Zespól uznano Little Mix (i tu bardzo
się z nagrodą nie zgadzam, zespół Little Mix nie zdołał mnie do siebie
przekonać, a jego repertuar uważam za pozbawiony uroku i wtórny). Chyba
wszystkie pozostałe nominowane grupy – The 1975, Bicep, Biffy Clyro, Young T
& Bugsey - bardziej zasłużyły na tę
nagrodę. Nagroda dla Najbardziej Przełomowego Artysty powędrowała do Arlo Parks
(inni nominowani to Bicep, Celeste, Joel Corry i Young T & Bugsey). Ostatnią
nagrodą dla brytyjskiego twórcy było wyróżnienie dla Wschodzącej Gwiazdy, a
otrzymała je Griff.
W kategoriach międzynarodowych triumfował całkowicie
pominięty przy tegorocznych Grammies The Weeknd – nagrodę dla zwycięzcy w
kategorii Najlepszy Zagraniczny Wokalista ogłosiła sama Michelle Obama.
Kanadyjczyk rywalizował z następującymi artystami: Bruce Springsteen (który też
miał świetny rok, a na nagrodę Brit czeka od 1986 roku), Burna Boy, Childish
Gambino i Tame Impala, czyli naprawdę intrygującym towarzystwem. Wśród
International Female Solo Artist triumfowała Billie Eilish, pozostawiając w
tyle Arianę Grande, Cardi B, Miley Cyrus oraz, ku zaskoczeniu wielu, samą
Taylor Swift. Taylor odebrała nagrodę dla Globalnej Ikony Muzycznej, przy całej
mojej ubiegłorocznej sympatii dla Swift uważam, że mogła jeszcze na tak
prestiżowe wyróżnienie poczekać. Najlepszym Zagranicznym Zespołem zostały
siostry HAIM, wygrywając z koreańskim BTS, Fontaines D.C, Foo Fighters oraz Run
the Jewel.
Show został okraszony licznymi występami. Na scenie pojawili
się, między innymi, Coldplay, prezentując najnowszy singiel „Higher Power”,
wspomniana już Dua Lipa w wiązance największych przebojów, The Weeknd ,
Pink w duecie z Rag’n’Bone Manem oraz
nieoczekiwany duet Elton John i Years and Years w brawurowym i fenomenalnym
wykonaniu „It’s a Sin”, pamiętnego hitu zespołu Pet Shop Boys z 1987 roku.
Tegoroczną edycję należy uznać za udaną, wśród nominowanych
i nagrodzonych znalazło się wielu wybitnych artystów, towarzyszące ceremonii
występy mimo reżimu sanitarnego były bardzo dobre. Pozostaje nam czekać na
przyszłoroczną edycję, miejmy nadzieję, jeszcze ciekawszą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz